Читать онлайн книгу "Niewolnica, Wojowniczka, Królowa"

Niewolnica, Wojowniczka, KrГіlowa
Morgan Rice


O Koronie I Chwale #1
Morgan Rice stworzyła coś, co zapowiada się na kolejny fantastyczny cykl powieści, który przeniesie nas w świat fantasy pełen męstwa, honoru, odwagi, magii i wiary w przeznaczenie. Morgan po raz kolejny udało się stworzyć silne postaci, którym kibicujemy na każdym kroku… To powieść, która powinna się znaleźć w biblioteczce każdego, kto uwielbia dobrze napisane fantasy. Books and Movie Reviews, Roberto Mattos (w odniesieniu do Powrotu smoków) Autorka bestsellerowych powieści Morgan Rice przedstawia nowy, porywający cykl powieści fantasy. 17-letnia Ceres, piękna i biedna dziewczyna z imperialnego miasta Delos, wiedzie ciężkie i bezlitosne życie wieśniaczki. Za dnia dostarcza wykutą przez swego ojca broń na pałacowe tereny ćwiczebne, a nocą potajemnie ćwiczy się z wojownikami, pragnąc stać się jednym z nich, choć żyje w królestwie, w którym dziewczynom zabroniono walczyć. Niebawem zostaje jednak sprzedana w niewolę i jest zrozpaczona. 18-letni książę Thanos gardzi wszystkim, co uosabia jego rodzina. Odrazą napawa go to, jak traktują poddanych, a w szczególności brutalne rozgrywki – Jatki, najważniejsze wydarzenie w grodzie. Młodzian – będący wspaniałym wojownikiem – pragnie uwolnić się od ograniczeń, które narzuca mu jego wychowanie, lecz nie dostrzega żadnego wyjścia z tej sytuacji. Gdy Ceres zaskakuje dwór swymi ukrytymi zdolnościami, zostaje niesłusznie wtrącona do lochu i skazana na gorszy los, niż byłaby w stanie sobie wyobrazić. Oczarowany Thanos musi podjąć decyzję, czy zaryzykuje dla niej wszystko. Wepchnięta w świat obłudy i śmiertelnie niebezpiecznych tajemnic Ceres szybko przekonuje się, że istnieją ci, którzy rządzą, i ci, którzy są pionkami w ich rozgrywkach. I że czasami bycie wybranym jest najgorszym, co może się przytrafić. NIEWOLNICA, WOJOWNICZKA, KRÓLOWA opowiada wspaniałą historię tragicznej miłości, zemsty, zdrady, ambicji i przeznaczenia. Pełna niezapomnianych bohaterów i trzymającej w napięciu akcji powieść przenosi nas w świat, którego nigdy nie zapomnimy i który sprawi, że na nowo zakochamy się w fantasy. Wkrótce ukaże się księga druga cyklu O KORONIE I CHWALE!







NIEWOLNICA, WOJOWNICZKA, KRГ“LOWA



(KSIД?GA 1 CYKLU O KORONIE I CHWALE)



MORGAN RICE



PRZEKЕЃAD: SANDRA WILK


Morgan Rice



PowieЕ›ci Morgan Rice znalazЕ‚y siД™ na listach bestsellerГіw, w tym na liЕ›cie dziennika USA Today. Morgan jest autorkД… epickiego cyklu fantasy KRД„G CZARNOKSIД?Е»NIKA, liczД…cego siedemnaЕ›cie ksiД…g; bestsellerowej serii WAMPIRZE DZIENNIKI, obejmujД…cej dwanaЕ›cie czД™Е›ci; bestsellerowego cyklu TRYLOGIA O PRZETRWANIU, postapokaliptycznego thrillera skЕ‚adajД…cego siД™ z dwГіch ksiД…g (kolejna w trakcie przygotowania), epickiej serii fantasy KRГ“LOWIE I CZARNOKSIД?Е»NICY, liczД…cej szeЕ›Д‡ czД™Е›ci, oraz nowej epickiej sagi fantasy O KORONIE I CHWALE. PowieЕ›ci Morgan dostД™pne sД… w wersjach audio oraz papierowych. ZostaЕ‚y przetЕ‚umaczone na ponad 25 jД™zykГіw.

Morgan cieszą komentarze czytelników, zachęcamy więc do odwiedzenia strony www.morganricebooks.com (http://www.morganricebooks.com), gdzie możecie dopisać swój adres e-mail do listy i otrzymać darmową wersję książki oraz materiały reklamowe, pobrać bezpłatną aplikację, przeczytać najświeższe, niepublikowane nigdzie indziej wiadomości, połączyć się przez Facebook i Twitter i być w kontakcie!


Wybrane komentarze do powieЕ›ci Morgan Rice



„JeЕ›li po zakoЕ„czeniu cyklu KRД„G CZARNOKSIД?Е»NIKA uznaЕ‚eЕ›, Ејe nie warto juЕј ЕјyД‡, nie masz racji. POWROTEM SMOKГ“W Morgan Rice rozpoczyna coЕ›, co zapowiada siД™ na kolejnД… fantastycznД… seriД™ powieЕ›ci, prowadzД…cych w Е›wiat fantasy zamieszkany przez trolle i smoki. Jest to opowieЕ›Д‡ o mД™stwie, honorze, odwadze, magii i wierze w przeznaczenie. Morgan po raz kolejny udaЕ‚o siД™ stworzyД‡ silne postaci, ktГіrym kibicujemy na kaЕјdym kroku… To powieЕ›Д‡, ktГіra powinna siД™ znaleЕєД‡ w biblioteczce kaЕјdego, kto uwielbia dobrze napisane fantasy.”

--Books and Movie Reviews

Roberto Mattos



“Pełna akcji powieść fantasy, która bez wątpienia przypadnie do gustu fanom twórczości Morgan Rice, a także fanom takich powieści jak cykl DZIEDZICTWO Christophera Paoliniego… Fani powieści młodzieżowych pochłoną najnowszą książkę Morgan Rice i będą błagać o kolejne.”

--The Wanderer, A Literary Journal (w odniesieniu do Powrotu smokГіw)



„PorywajД…ce fantasy, w ktГіrego fabuЕ‚Д™ wplecione sД… elementy tajemnicy i intrygi. Wyprawa bohaterГіw opowiada o narodzinach odwagi oraz zrozumieniu celu Ејycia, ktГіre prowadzi do rozwoju, dojrzaЕ‚oЕ›ci i doskonaЕ‚oЕ›ci… Dla miЕ‚oЕ›nikГіw treЕ›ciwego fantasy – przygody, bohaterowie, Е›rodki wyrazu i akcja skЕ‚adajД… siД™ na barwny ciД…g wydarzeЕ„, dobrze ukazujД…cych przemianД™ Thora z marzycielskiego dzieciaka w mЕ‚odzieЕ„ca, ktГіry musi stawiД‡ czoЕ‚a nieprawdopodobnym niebezpieczeЕ„stwom, by przeЕјyć… Zapowiada siД™ obiecujД…ca epicka seria dla mЕ‚odzieЕјy.”

- Midwest Book Review (D. Donovan, eBook Reviewer)



„KRД„G CZARNOKSIД?Е»NIKA ma wszystko, czego potrzeba ksiД…Ејce, by odnieЕ›Д‡ natychmiastowy sukces: intrygi, kontrintrygi, tajemnicД™, walecznych rycerzy i rozwijajД…ce siД™ zwiД…zki, a wЕ›rГіd nich zЕ‚amane serca, oszustwa i zdrady. To Е›wietna rozrywka na wiele godzin, ktГіra przemГіwi do kaЕјdej grupy wiekowej. Wszyscy fani fantasy powinni znaleЕєД‡ dla niej miejsce w swojej biblioteczce.”

- Books and Movie Reviews, Roberto Mattos



“W pierwszej czД™Е›ci epickiej serii fantasy KrД…g CzarnoksiД™Ејnika (obecnie liczy czternaЕ›cie czД™Е›ci), odznaczajД…cej siД™ wartkД… akcjД…, autorka zapoznaje czytelnikГіw z czternastoletnim Thorgrinem „Thorem” McLeodem, ktГіry marzy o tym, by doЕ‚Д…czyД‡ do Srebrnej Gwardii, rycerskiej elity, ktГіra sЕ‚uЕјy krГіlowi… Styl Rice jest rГіwny, a poczД…tek serii intryguje.”

- Publishers Weekly


PowieЕ›ci Morgan Rice



RZД„DY MIECZA

MARSZ PRZETRWANIA (CZД?ЕљД† 1)



O KORONIE I CHWALE

NIEWOLNICA, WOJOWNICZKA, KRГ“LOWA (CZД?ЕљД† 1)



KRГ“LOWIE I CZARNOKSIД?Е»NICY

POWRГ“T SMOKГ“W (CZД?ЕљД† 1)

POWRГ“T WALECZNYCH (CZД?ЕљД† 2)

POTД?GA HONORU (CZД?ЕљД† 3)

KUЕ№NIA MД?STWA (CZД?ЕљД† 4)

KRГ“LESTWO CIENI (CZД?ЕљД† 5)

NOC ЕљMAЕЃKГ“W (CZД?ЕљД† 6)



KRД„G CZARNOKSIД?Е»NIKA

WYPRAWA BOHATERГ“W (CZД?ЕљД† 1)

MARSZ WЕЃADCГ“W (CZД?ЕљД† 2)

LOS SMOKГ“W (CZД?ЕљД† 3)

ZEW HONORU (CZД?ЕљД† 4)

BLASK CHWAЕЃY (CZД?ЕљД† 5)

SZARЕ»A WALECZNYCH (CZД?ЕљД† 6)

RYTUAЕЃ MIECZY (CZД?ЕљД† 7)

OFIARA BRONI (CZД?ЕљД† 8)

NIEBO ZAKLД?Д† (CZД?ЕљД† 9)

MORZE TARCZ (CZД?ЕљД† 10)

Е»ELAZNE RZД„DY (CZД?ЕљД† 11)

KRAINA OGNIA (CZД?ЕљД† 12)

RZД„DY KRГ“LOWYCH (CZД?ЕљД† 13)

PRZYSIД?GA BRACI (CZД?ЕљД† 14)

SEN ЕљMIERTELNIKГ“W (CZД?ЕљД† 15)

POTYCZKI RYCERZY (CZД?ЕљД† 16)

ЕљMIERTELNA BITWA (CZД?ЕљД† 17)



TRYLOGIA O PRZETRWANIU

ARENA JEDEN (CZД?ЕљД† 1)

ARENA DWA (CZД?ЕљД† 2)

ARENA TRZY (CZД?ЕљД† 3)



VAMPIRE, FALLEN

BEFORE DAWN (Book #1)



WAMPIRZE DZIENNIKI

PRZEMIENIONA (CZД?ЕљД† 1)

KOCHANY (CZД?ЕљД† 2)

ZDRADZONA (CZД?ЕљД† 3)

PRZEZNACZONA (CZД?ЕљД† 4)

POЕ»Д„DANA (CZД?ЕљД† 5

ZARД?CZONA (CZД?ЕљД† 6)

ZAЕљLUBIONA (CZД?ЕљД† 7)

ODNALEZIONA (CZД?ЕљД† 8)

WSKRZESZONA (CZД?ЕљД† 9)

UPRAGNIONA (CZД?ЕљД† 10)

NAZNACZONA (CZД?ЕљД† 11)

OBSESSED (CZД?ЕљД† 12)













SЕ‚uchaj ksiД…Ејek z serii KRД?GU CZARNOKSIД?Е»NIKA w formie audiobookГіw!


Chcesz darmowe ksiД…Ејki?



Dopisz się do listy mailingowej Morgan Rice, a otrzymasz bezpłatnie 4 książki, 3 mapy, 1 aplikację, 1 grę, 1 powieść graficzną i ekskluzywne upominki! Aby do niej dołączyć, odwiedź stronę:

www.morganricebooks.com (http://www.morganricebooks.com)



Copyright В© 2016 Morgan Rice

Wszelkie prawa zastrzeżone. Poza wyjątkami dopuszczonymi na mocy amerykańskiej ustawy o prawie autorskim z 1976 roku, żadna część tej publikacji nie może być powielana, rozpowszechniana, ani przekazywana w jakiejkolwiek formie lub w jakikolwiek sposób, ani przechowywana w bazie danych lub systemie wyszukiwania informacji bez wcześniejszej zgody autora.

Niniejszy e-book przeznaczony jest wyłącznie do użytku osobistego. Niniejszy e-book nie może być odsprzedany lub odstąpiony innej osobie. Jeśli chcesz podzielić się tą książką z inną osobą, należy zakupić dla niej dodatkowy egzemplarz. Jeśli czytasz tę książkę, choć jej nie zakupiłeś, lub nie została ona zakupiona dla ciebie, powinieneś ją zwrócić i kupić własną kopię. Dziękujemy za uszanowanie ciężkiej pracy autora.

Niniejsza ksiД…Ејka jest utworem literackim. Wszystkie nazwy, postacie, miejsca i zdarzenia sД… wytworem wyobraЕєni autorki i sД… fikcyjne. Wszelkie podobieЕ„stwo do osГіb ЕјyjД…cych lub zmarЕ‚ych jest caЕ‚kowicie przypadkowe.

Jacket image Copyright Nejron Photo, В© Shutterstock.com.


SPIS TREЕљCI



ROZDZIAЕЃ PIERWSZY (#ubfcec545-b7bf-51cf-b501-3154e06c90bf)

ROZDZIAЕЃ DRUGI (#u73f65744-f8d2-5e44-aaa5-322a8a13b729)

ROZDZIAЕЃ TRZECI (#u844d3d90-0e62-508b-9718-413fda01c15e)

ROZDZIAЕЃ CZWARTY (#u72e34f20-50c1-5607-b411-1a43dda2cc01)

ROZDZIAЕЃ PIД„TY (#u39b47a96-dfc9-5b0a-9a8c-997b7daaa7ae)

ROZDZIAЕЃ SZГ“STY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ SIГ“DMY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ Г“SMY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ DZIEWIД„TY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ DZIESIД„TY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ JEDENASTY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ DWUNASTY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ TRZYNASTY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ CZTERNASTY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ PIД?TNASTY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ SZESNASTY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ SIEDEMNASTY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ OSIEMNASTY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ DZIEWIД?TNASTY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ DWUDZIESTY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ DWUDZIESTY PIERWSZY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ DWUDZIESTY DRUGI (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ DWUDZIESTY TRZECI (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ DWUDZIESTY CZWARTY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ DWUDZIESTY PIД„TY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ DWUDZIESTY SZГ“STY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ DWUDZIESTY SIГ“DMY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ DWUDZIESTY Г“SMY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ DWUDZIESTY DZIEWIД„TY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ TRZYDZIESTY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ TRZYDZIESTY PIERWSZY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ TRZYDZIESTY DRUGI (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ TRZYDZIESTY TRZECI (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ TRZYDZIESTY CZWARTY (#litres_trial_promo)

ROZDZIAЕЃ TRZYDZIESTY PIД„TY (#litres_trial_promo)


ZbliЕј siД™, mД™Ејny woju, a opowiem ci historiД™.

HistoriД™ o bitwach dawnych.

HistoriД™ o mД™Ејach i mД™stwie.

HistoriД™ o koronie i chwale.



Zagubione Kroniki Lysy




ROZDZIAЕЃ PIERWSZY


Ceres biegła bocznymi dróżkami Delos i czuła pulsujące w żyłach podniecenie. Wiedziała, że nie może zjawić się za późno. Słońce dopiero wychylało się ponad linię widnokręgu, a parne, pełne kurzu powietrze w pradawnym, kamiennym grodzie już nie pozwalało oddychać. Paliły ją mięśnie nóg i bolały płuca, ale zmuszała się, by biec szybciej, coraz szybciej, i przeskoczyła jednego z niezliczonych szczurów, które wypełzały z rynsztoku i buszowały w odpadkach na ulicach. Słyszała już hałas w oddali i serce przyspieszyło jej niespokojnie. Wiedziała, że lada chwila rozpocznie się Święto Jatek.

Dziewczyna biegła wąską, krętą dróżką, przesuwając palcami po kamiennych ścianach. Zerknęła przez ramię, by upewnić się, że bracia biegną za nią. Z ulgą ujrzała Nesosa, który deptał jej po piętach, i Sartesa, biegnącego ledwie kilka stóp za nim. Liczący dziewiętnaście lat Nesos był starszy od niej jedynie o dwa cykle słoneczne, a Sartes – jej drugi brat – młodszy o cztery i z chłopca stał się już niemal mężczyzną. Obaj mieli przydługawe, piaskowe włosy i brązowe oczy i przypominali jeden drugiego – oraz ich rodziców – lecz wcale a wcale nie wyglądali jak Ceres. Choć Ceres była dziewczyną, bracia nigdy nie byli w stanie dotrzymać jej kroku.

- Żywo! – rzuciła Ceres za siebie.

W oddali znów rozległ się hałas i choć Ceres nigdy nie uczestniczyła w święcie, oczyma wyobraźni widziała je w najdrobniejszych szczegółach: cały gród, trzy miliony obywateli Delos, stłoczony na Stade podczas dnia przesilenia letniego. Nie widziała nigdy niczego podobnego i jeśli ona i jej bracia nie pospieszą się, nie pozostanie ani jedno wolne siedzisko.

PrzyspieszajД…c jeszcze, Ceres otarЕ‚a kroplД™ potu spЕ‚ywajД…cД… jej po czole i wytarЕ‚a dЕ‚oЕ„ w postrzД™pionД… tunikД™ barwy koЕ›ci sЕ‚oniowej, ktГіrД… nosiЕ‚a po matce. Nigdy nie dostawaЕ‚a wЕ‚asnego odzienia. Wedle jej matki, ktГіra hoЕ‚ubiЕ‚a swych synГіw, lecz jej okazywaЕ‚a jedynie szczegГіlnД… nienawiЕ›Д‡ i zazdroЕ›Д‡, nie zasЕ‚ugiwaЕ‚a na to.

- Zaczekajcie! – krzyknął Sartes, a w jego łamiącym się głosie dała się słyszeć irytacja.

Ceres uЕ›miechnД™Е‚a siД™.

- Chcesz, bym cię tam zaniosła? – odkrzyknęła.

Wiedziała, że chłopak nie znosi, gdy drwi sobie z niego, ale jej złośliwa uwaga skłoni go do utrzymania tempa. Ceres nie miała nic przeciwko temu, by im towarzyszył. Uważała za ujmujące to, że choć miał trzynaście lat, zrobiłby wszystko, by uchodzić za ich równolatka. I choć przenigdy nie przyznałaby tego głośno, chciała, by jej potrzebował.

Sartes chrzД…knД…Е‚ gЕ‚oЕ›no.

- Matka cię ukatrupi, gdy się dowie, żeś znowu jej nie usłuchała! – zawołał.

Jej brat miał rację. W istocie tak będzie – albo przynajmniej porządnie ją wychłoszcze.

Matka uderzyła ją pierwszy raz, gdy miała pięć lat i w tamtej chwili Ceres utraciła swą niewinność. Przedtem świat był przyjazny, miły i dobry. Od tamtej chwili nie czuła się już bezpieczna i żyła jedynie nadzieją przyszłości, w której będzie mogła uwolnić się od matki. Była teraz starsza, lecz z wolna zaczynała wątpić w to, że to marzenie się ziści.

SzczД™Е›liwie Ceres wiedziaЕ‚a, Ејe jej bracia nigdy nie doniosД… na niД… matce. Byli rГіwnie lojalni wobec niej, jak ona wobec nich.

- Dobrze zatem, że nigdy się o tym nie dowie! – odkrzyknęła.

- Ale ojciec się dowie! – warknął Sartes.

Ceres zachichotała. Ojciec już o tym wiedział. Dobili targu: jeśli Ceres nie położy się do późna w nocy i naostrzy miecze, które miały być dostarczone do pałacu, będzie mogła udać się na Jatki. Tak właśnie zrobiła.

Ceres dobiegła do muru na końcu dróżki i nie zatrzymując się nawet wetknęła palce w dwie szczeliny, i zaczęła się wspinać. Poruszała się zręcznie dobre dwadzieścia stóp w górę, aż wdrapała się na wierzchołek muru.

StanД™Е‚a na gГіrze dyszД…c ciД™Ејko, a sЕ‚oЕ„ce oЕ›lepiЕ‚o jД… mocnymi promieniami. OsЕ‚oniЕ‚a oczy dЕ‚oniД….

Z zachwytu zaparło jej dech. Po Starym Mieście krzątało się zwykle kilku jego mieszkańców, czasem tu i ówdzie zabłąkał się jakiś bezpański pies czy kot – lecz dziś było tam wręcz tłoczno. Roiło się w nim od ludzi. Ceres nie mogła nawet dojrzeć bruku zza ciżby napierającej na Plac Fontann.

W oddali ocean mieniЕ‚ siД™ Ејywym bЕ‚Д™kitem, a strzelisty biaЕ‚y Stade wznosiЕ‚ siД™ niby gГіra poЕ›rГіd krД™tych drГіg i Е›ciЕ›niД™tych jeden przy drugim dwu- i trzypiД™trowych budynkГіw. WokoЕ‚o placu handlarze rozstawili swe kramy, na ktГіrych wystawili jadЕ‚o, Е›wiecideЕ‚ka i odzienie.

Podmuch wiatru uderzył Ceres w twarz, napełniając jej nozdrza wonią świeżych wypieków. Czego by nie oddała za jadło, które nasyciłoby jej głód! Oplotła dłońmi brzuch, by uciszyć to uczucie. Po zjedzeniu dzisiejszego śniadania – kilku łyżek rozmokłej zupy owsianej – jakimś cudem czuła się jeszcze bardziej głodna niż wcześniej. Dziś, w dniu swych urodzin, liczyła choć na odrobinę więcej strawy w misie – albo choćby uścisk.

Nikt nie wspomniaЕ‚ jednak ani sЕ‚owem o jej urodzinach. Ceres wД…tpiЕ‚a, czy w ogГіle o nich pamiД™tali.

Wtem na chwilę oślepił ją błysk światła i gdy spojrzała w dół, zobaczyła błyszczący złoty powóz przesuwający się przez ciżbę niby pęcherzyk powietrza płynący powoli przez miód. Dziewczyna zmarszczyła brwi. Była tak podekscytowana, że przez myśl jej nawet nie przeszło, iż zjawią się tu także możnowładcy. Gardziła nimi, ich wyniosłością, tym, że ich zwierzęta jadały lepiej niż większość mieszkańców Delos. Jej bracia żyli nadzieją, iż jednego dnia zwyciężą system klasowy. Ceres nie podzielała jednak ich optymizmu: jeśli w Imperium miała zapanować jakakolwiek równość, musiałaby doprowadzić do tego rewolucja.

- Widzisz go? – wydyszał Nesos, wdrapując się na mur obok niej.

Na myЕ›l o nim serce Ceres przyspieszyЕ‚o. Rexus. Ona takЕјe zastanawiaЕ‚a siД™, czy juЕј tu jest i na prГіЕјno wypatrywaЕ‚a go w ciЕјbie.

PotrzД…snД™Е‚a gЕ‚owД….

- Tam – wskazał Nesos.

PowiodЕ‚a spojrzeniem za jego palcem ku fontannie, mruЕјД…c oczy.

Nagle spostrzegła go i nie potrafiła powstrzymać swej radości. Zawsze tak się czuła, gdy go widziała. Młodzian siedział na brzegu fontanny, napinając cięciwę łuku. Nawet z tak dużej odległości widziała, jak mięśnie jego ramion i piersi napinają się pod tuniką. Był tylko kilka lat starszy od niej. Jego jasne włosy wyróżniały się w ciżbie pośród czarnych i brązowych głów, a opalona skóra połyskiwała w promieniach słońca.

- Zaczekajcie! – rozległ się krzyk.

Ceres zerknД™Е‚a za siebie, w dГіЕ‚ muru, i zobaczyЕ‚a wdrapujД…cego siД™ z trudnoЕ›ciД… Sartesa.

- Żywo, bo cię tu zostawimy! – poganiał go Nesos.

Rzecz oczywista, ani im się śniło zostawiać tu młodszego brata, ale chłopiec musiał nauczyć się dotrzymywać im kroku. W Delos chwila słabości mogła oznaczać śmierć.

Nesos przeczesaЕ‚ dЕ‚oniД… wЕ‚osy, takЕјe chwytajД…c oddech i rozglД…dajД…c siД™ po ciЕјbie.

- Na kogo stawiasz złoto? – spytał.

Ceres odwrГіciЕ‚a siД™ do niego i rozeЕ›miaЕ‚a.

- Jakie złoto? – zapytała.

ChЕ‚opak uЕ›miechnД…Е‚ siД™.

- Gdybyś je miała – odrzekł.

- Na Brenniusa – odparła bez chwili wahania.

Nesos uniГіsЕ‚ brew ze zdziwieniem.

- Ach tak? – zapytał. – Dlaczego?

- Nie wiem – Ceres wzruszyła ramionami. – Mam przeczucie, że zwycięży.

Nie rzekła jednak prawdy. Dobrze wiedziała, dlaczego według niej odniesie zwycięstwo – lepiej niż jej bracia i wszyscy chłopcy w grodzie. Ceres skrywała pewną tajemnicę: nikomu nie wyjawiała, że od czasu do czasu ubierała się jak chłopak i ćwiczyła się w pałacu. Królewski dekret zakazywał dziewczętom uczyć się na mistrzów boju – karą za sprzeniewierzenie się była śmierć – lecz chłopcom z ludu zezwalano na to w zamian za pracę w pałacowych stajniach – pracę, którą Ceres wykonywała z chęcią.

PrzypatrywaЕ‚a siД™ wtedy Brenniusowi i byЕ‚a pod wraЕјeniem jego umiejД™tnoЕ›ci. Nie byЕ‚ najwiД™kszym spoЕ›rГіd mistrzГіw boju, lecz jego ruchy byЕ‚y przemyЕ›lane, precyzyjne.

- Nie ma szans – odrzekł Nesos. – Zwycięży Stefanus.

Ceres pokrД™ciЕ‚a gЕ‚owД….

- Stefanus zginie w ciągu pierwszych dziesięciu minut – powiedziała obojętnie.

Wszyscy sД…dzili, Ејe zwyciД™Ејy Stefanus, najwiД™kszy z mistrzГіw boju i najpewniej najsilniejszy; jego ruchy nie byЕ‚y jednak tak przemyЕ›lane jak Brenniusa czy niektГіrych spoЕ›rГіd pozostaЕ‚ych wojownikГіw, ktГіrych obserwowaЕ‚a Ceres.

Nesos prychnД…Е‚ Е›miechem.

- Oddam ci mГіj dobry miecz, jeЕ›li naprawdД™ tak bД™dzie.

Ceres zerknęła na miecz przytroczony do jego pasa. Nesos nie miał pojęcia, jak bardzo mu zazdrościła, gdy przed trzema laty otrzymał ten piękny oręż na urodziny od matki. Jej miecz był stary i należał niegdyś do ich ojca, póki nie cisnął go na stos broni, którą miał zamiar przetopić. Ach, czegóż by nie dokonała z takim mieczem!

- Trzymam cię za słowo – rzekła Ceres z uśmiechem, choć tak naprawdę nigdy nie odebrałaby mu miecza.

- Tego się właśnie spodziewałem – powiedział drwiąco.

Ceres skrzyЕјowaЕ‚a dЕ‚onie na piersi, gdy mroczna myЕ›l przyszЕ‚a jej do gЕ‚owy.

- Matka nigdy by na to nie przystała – rzekła.

- Ale ojciec by przystał – odparł Nesos. – Jest z ciebie bardzo dumny.

Miły komentarz Nesosa zbił ją z pantałyku i nie wiedząc, jak zareagować, spuściła wzrok. Bardzo kochała ojca i wiedziała, że i on ją kocha. Jednak z jakiegoś powodu przed oczyma stanęła jej twarz matki. Całe życie pragnęła jedynie, by ją zaakceptowała i pokochała tak samo, jak jej braci. Lecz choć starała się jak tylko potrafiła, Ceres czuła, że nigdy jej nie zadowoli.

Sartes stД™knД…Е‚, wdrapujД…c siД™ na gГіrД™. ByЕ‚ o gЕ‚owД™ niЕјszy od Ceres i chudy jak patyk, lecz pewne byЕ‚o, Ејe lada dzieЕ„ zmД™Ејnieje. Tak byЕ‚o w przypadku Nesosa. WyrГіsЕ‚ na muskularnego mД™ЕјczyznД™, wysokiego na szeЕ›Д‡ stГіp i trzy cale.

- A ty jak sądzisz? – obróciła się Ceres do Sartesa. – Kto zwycięży?

- MyЕ›lД™ tak jak ty. Brennius.

UЕ›miechnД™Е‚a siД™ i zmierzwiЕ‚a mu wЕ‚osy. Sartes zawsze mГіwiЕ‚ to, co ona.

ZnГіw rozlegЕ‚ siД™ haЕ‚as, ciЕјba zgД™stniaЕ‚a i Ceres poczuЕ‚a panujД…cД… wokoЕ‚o ekscytacjД™.

- Chodźmy – powiedziała. – Nie ma czasu do stracenia.

Nie czekajД…c na nich Ceres zeszЕ‚a po murze i zeskoczywszy na ziemiД™ puЕ›ciЕ‚a siД™ pД™dem przed siebie. Nie spuszczajД…c fontanny z oczu, biegЕ‚a przez plac, chcД… jak najszybciej znaleЕєД‡ siД™ obok Rexusa.

MЕ‚odzian odwrГіciЕ‚ siД™ i jego oczy rozszerzyЕ‚y siД™ z zadowolenia na jej widok. WpadЕ‚a mu w ramiona i poczuЕ‚a, jak oplata jД… rД™koma wokГіЕ‚ talii i przyciska szorstki policzek do jej twarzy.

- Ciri – rzekł niskim, chropowatym głosem.

Ceres obróciła się i spojrzała w kobaltowoniebieskie oczy Rexusa. Po plecach przeszedł jej dreszcz. Młodzieniec mierzył sześć stóp i jeden cal i był niemal o głowę od niej wyższy. Jasne, szorstkie włosy okalały jego twarz w kształcie serca i pachniał mydłem i świeżym powietrzem. Wielkie nieba, jak dobrze było go znów zobaczyć! Choć Ceres potrafiła poradzić sobie sama niemal w każdej sytuacji, czuła się spokojniejsza, gdy stał obok.

Ceres wspiД™Е‚a siД™ na palce i zarzuciЕ‚a ramiona na jego grubД… szyjД™. Zawsze widziaЕ‚a w nim jedynie przyjaciela – aЕј do chwili, gdy usЕ‚yszaЕ‚a, jak mГіwi o rewolucji i podziemnej armii, do ktГіrej przynaleЕјaЕ‚. „BД™dziemy walczyД‡, by wyrwaД‡ siД™ spod ucisku” – rzekЕ‚ jej kilka lat temu. MГіwiЕ‚ o rewolucji tak Ејarliwie, Ејe przez chwilД™ Ceres uwierzyЕ‚a, Ејe odebranie wЕ‚adzy panujД…cym jest moЕјliwe.

- Jak udały się łowy? – zapytała z uśmiechem, wiedząc, że nie było go w grodzie przez kilka dni.

- Brakowało mi twego uśmiechu – przeczesał dłonią jej długie włosy barwy różowego złota. – I twych szmaragdowych oczu.

Ceres także za nim tęskniła, lecz nie odważyła się tego przyznać. Za bardzo obawiała się, że straci przyjaciela, jeśli coś między nimi zajdzie.

- Rexusie – powiedział Nesos, dobiegając do nich. Uścisnął jego przedramię. Sartes deptał mu po piętach.

- Nesosie – odrzekł głębokim, władczym głosem. – Nie pozostało nam wiele czasu, jeśli chcemy dostać się do środka – dodał, kiwając głową do pozostałych.

Ruszyli przed siebie szybkim krokiem, mieszajД…c siД™ z ciЕјbД… zmierzajД…cД… ku Stade. Е»oЕ‚nierze imperialni byli wszД™dzie, popД™dzajД…c lud naprzГіd. NiektГіrzy z nich dzierЕјyli w dЕ‚oniach paЕ‚ki albo baty. Im bliЕјej byli drogi prowadzД…cej na Stade, tym bardziej ciЕјba gД™stniaЕ‚a.

Wtem Ceres usЕ‚yszaЕ‚a jakiЕ› rumor przy jednym z kramГіw i instynktownie obrГіciЕ‚a siД™ w tamtД… stronД™. SpostrzegЕ‚a, Ејe wokГіЕ‚ maЕ‚ego chЕ‚opca, otoczonego z obu stron dwoma ЕјoЕ‚nierzami imperialnymi i handlarzem, utworzyЕ‚ siД™ wielki pusty krД…g. Kilku gapiГіw przeszЕ‚o obok, a inni przypatrywali siД™ stojД…c dokoЕ‚a.

Ceres rzuciЕ‚a siД™ naprzГіd i ujrzaЕ‚a, jak jeden z ЕјoЕ‚nierzy wytrД…ca jabЕ‚ko z dЕ‚oni chЕ‚opca i chwyta go za rД™kД™, szarpiД…c mocno.

- Złodziej! – warknął mężczyzna.

- Litości, proszę! – krzyknął chłopiec, po którego ubrudzonych, wychudłych policzkach staczały się łzy. – Byłem tak bardzo... głodny!

Ceres współczuła chłopcu z całego serca, gdyż odczuwała taki sam głód – i wiedziała, że żołnierze Imperium nie znają litości.

- Puśćcie chłopca – odezwał się ze spokojem przyciężki krępy handlarz, machnąwszy dłonią. Promienie słońca odbiły się od jego złotego sygnetu. – Od jednego jabłka nie zubożeję. Mam ich setki – i roześmiał się cicho, jak gdyby pragnąc załagodzić sytuację.

Ciżba zebrała się jednak wokoło i ucichła, gdy żołnierze zwrócili się ku handlarzowi, pobrzękując wypolerowaną zbroją. Ceres zamarło serce – nikt nigdy nie ryzykował konfrontacji z Imperium.

Jeden z ЕјoЕ‚nierzy podszedЕ‚ groЕєnie do handlarza.

- Stajecie w obronie przestД™pcy?

Handlarz patrzyЕ‚ to na jednego, to na drugiego ЕјoЕ‚nierza i zdaЕ‚ siД™ nagle niepewny. Wtem jeden z nich odwrГіciЕ‚ siД™ i zdzieliЕ‚ chЕ‚opca w twarz, aЕј rozlegЕ‚ siД™ obrzydliwy chrupot, ktГіry sprawiЕ‚, Ејe po plecach Ceres przeszedЕ‚ dreszcz.

ChЕ‚opiec upadЕ‚ ciД™Ејko na ziemiД™, a ciЕјba wydaЕ‚a stЕ‚umiony okrzyk.

WskazujД…c palcem na handlarza, ЕјoЕ‚nierz powiedziaЕ‚:

- By dowieść swej lojalności wobec Imperium, przytrzymasz chłopca, gdy będziemy go chłostać.

Handlarz spowaЕјniaЕ‚, a czoЕ‚o zrosiЕ‚ mu pot. Ku zdumieniu Ceres, nie ustД…piЕ‚.

- Nie – odrzekł.

Drugi ЕјoЕ‚nierz postД…piЕ‚ groЕєnie dwa kroki w jego stronД™, a jego dЕ‚oЕ„ powД™drowaЕ‚a ku rД™kojeЕ›ci miecza.

- Zrobisz to, albo zetniemy cię, a twój kram spalimy na popiół – powiedział mężczyzna.

OkrД…gЕ‚a twarz handlarza sposД™pniaЕ‚a i Ceres widziaЕ‚a, Ејe siД™ poddaЕ‚.

Wolnym krokiem podszedЕ‚ do chЕ‚opca i ujД…Е‚ go za rД™ce, przyklД™kajД…c przed nim.

- Proszę, wybacz mi – rzekł, a w oczach stanęły mu łzy.

Chłopiec jęknął, po czym zaczął krzyczeć, próbując wyrwać się mężczyźnie z rąk.

Ceres widziała, że malec cały się trzęsie. Chciała iść dalej w stronę Stade i nie patrzeć na to, lecz jej stopy jak gdyby wrosły w ziemię i nie potrafiła oderwać oczu od tego okrucieństwa.

Jeden z żołnierzy rozdarł tunikę chłopca, a drugi zakręcił nad nim biczem. Większość gapiów zachęcała żołnierzy okrzykami do chłosty, choć kilku mamrocząc coś pod nosem odeszło ze zwieszonymi nisko głowami.

Nikt nie stanД…Е‚ w obronie zЕ‚odzieja.

Z chciwym, niemal szaleЕ„czym wyrazem twarzy ЕјoЕ‚nierz uderzaЕ‚ biczem w plecy chЕ‚opca, aЕј ten krzyczaЕ‚ z bГіlu. ЕљwieЕјe rany broczyЕ‚y krwiД…. Е»oЕ‚nierz uderzaЕ‚ raz za razem, aЕј chЕ‚opcu opadЕ‚a gЕ‚owa i umilkЕ‚.

Ceres pragnęła rzucić się naprzód i ocalić malca. Wiedziała jednak, że oznaczałoby to jej śmierć – i wszystkich tych, których kocha. Zwiesiła ramiona. Czuła się bezradna i pokonana. Poprzysięgła sobie w duchu, że pewnego dnia pomści tego chłopca.

Przyciągnęła do siebie Sartesa i zakryła mu oczy, desperacko pragnąc go chronić, dać mu jeszcze kilka lat niewinności, choć na tych ziemiach nikomu nie była ona tak naprawdę dana. Zmusiła się, by nie iść za głosem instynktu. Jako mężczyzna musiał widzieć te przejawy okrucieństwa nie tylko dlatego, by przywyknąć, lecz także dlatego, by jednego dnia stać się silnym ogniwem rebelii.

Е»oЕ‚nierze wyrwali chЕ‚opca z rД…k handlarza i rzucili jego bezwЕ‚adne ciaЕ‚o na tyЕ‚ drewnianego wozu. Handlarz przysЕ‚oniЕ‚ dЕ‚oЕ„mi twarz i zaЕ‚kaЕ‚.

Po kilku chwilach wГіz ruszyЕ‚ juЕј w drogД™ i przed chwilД… jeszcze pusty plac zapeЕ‚niЕ‚ siД™ znГіw ludЕєmi, ktГіrzy krД…Ејyli to tu, to tam, jak gdyby nic siД™ nie staЕ‚o.

Ceres poczuła, że zaczyna ją mdlić. To nie było sprawiedliwe. W tej chwili mogłaby wskazać tuzin kieszonkowców – kobiety i mężczyzn, którzy udoskonalili sztukę kradzieży tak bardzo, że nawet imperialni żołnierze nie potrafili ich złapać. Życie tego biednego chłopca zostało zniszczone przez jego brak zręczności. Złodzieje – czy starzy, czy młodzi – gdy zostali pochwyceni na gorącym uczynku, kradzież przypłacali utratą kończyny albo i czymś gorszym, w zależności od nastroju sędziów. Jeśli mu się poszczęści, oszczędzą go i ześlą, by do końca życia pracował w kopalniach złota. Ceres wolałaby już umrzeć, niż znosić uwięzienie.

Ruszyli dalej drogД… z nachmurzonymi obliczami, ramiД™ w ramiД™ z innymi. SЕ‚oЕ„ce praЕјyЕ‚o niemiЕ‚osiernie.

Nagle tuЕј obok nich zatrzymaЕ‚ siД™ zЕ‚oty powГіz, aЕј wszyscy musieli usunД…Д‡ siД™ z drogi, pchniД™ci ku Е›cianom chat po bokach. SzturchniД™ta mocno Ceres podniosЕ‚a wzrok na trzy mЕ‚ode dziewczД™ta w barwnych, jedwabnych sukniach. Ich utrefione wЕ‚osy zdobiЕ‚y zЕ‚ote klamry i drogocenne klejnoty. Jedna z nich, Е›miejД…c siД™, rzuciЕ‚a na drogД™ monetД™, a kilku wieЕ›niakГіw rzuciЕ‚o siД™ na ziemiД™, szukajД…c kawaЕ‚ka metalu, ktГіry przez miesiД…c bД™dzie ЕјywiЕ‚ ich rodzinД™.

Ceres nigdy nie pochyliła się, by sięgnąć po jałmużnę. Wolała być głodna niż przyjmować darowizny od takich, jak te dziewczęta.

ZobaczyЕ‚a, Ејe jakiЕ› mЕ‚odzian chwyta monetД™, a starszy mД™Ејczyzna powala go na ziemiД™ i zaciska twardД… dЕ‚oЕ„ wokГіЕ‚ jego szyi. DrugД… rД™kД… rozwarЕ‚ jego piД™Е›Д‡, w ktГіrej ten Е›ciskaЕ‚ monetД™.

DziewczД™ta Е›miaЕ‚y siД™ i wskazywaЕ‚y na nich palcami, a po chwili ich powГіz ruszyЕ‚ dalej, przepychajД…c siД™ pomiД™dzy ciЕјbД….

Ceres Е›cisnД™Е‚o w doЕ‚ku z obrzydzenia.

- Już niedługo nierówność zniknie na zawsze – powiedział Rexus. – Dopilnuję, by tak było.

Słuchając go, Ceres odczuła dumę. Jednego dnia będzie walczyć u boku jego i swych braci w rebelii.

ZbliЕјali siД™ do Stade i drogi w tym miejscu byЕ‚y juЕј szersze. Ceres poczuЕ‚a, Ејe wreszcie moЕјe odetchnД…Д‡. Podniecenie wyczuwalne byЕ‚o w powietrzu i miaЕ‚a wraЕјenie, Ејe pД™knie z podekscytowania.

PrzeszЕ‚a przez jedno z Е‚ukowatych wejЕ›Д‡ i podniosЕ‚a wzrok.

WewnД…trz murГіw ogromnego Stade roiЕ‚o siД™ od tysiД™cy wieЕ›niakГіw. Owalna budowla osunД™Е‚a siД™ od pГіЕ‚nocnej strony i wiД™kszoЕ›Д‡ czerwonych markiz byЕ‚a potargana i nie dawaЕ‚a juЕј schronienia przed praЕјД…cym sЕ‚oЕ„cem. Zza Ејelaznych krat i klap w ziemi dochodziЕ‚y powarkiwania dzikich bestii, a za bramami Ceres spostrzegЕ‚a gotowych juЕј do walki mistrzГіw boju.

RozglД…daЕ‚a siД™ wokoЕ‚o, napawajД…c siД™ tym wszystkim.

Podniosła wzrok i spostrzegła się, że Rexus i jej bracia są już daleko z przodu. Przyspieszyła kroku, by się z nimi zrównać, lecz otoczyło ją nagle czterech krzepkich mężczyzn. Poczuła bijący od nich smród alkoholu, gnijącej ryby i potu, gdy zwrócili się ku niej i naparli na nią, gapiąc się z paskudnymi uśmiechami, które ukazywały ich brakujące zęby.

- Pójdziesz z nami, ślicznotko – odezwał się jeden z nich, gdy wszyscy zgodnie ruszyli w jej stronę.

Serce Ceres przyspieszyЕ‚o. SpojrzaЕ‚a przed siebie, szukajД…c wzrokiem braci i Rexusa, lecz zniknД™li jej juЕј z oczu w gД™stniejД…cej ciЕјbie.

Stanęła przed mężczyznami, próbując przybrać jak najodważniejszy wyraz twarzy.

- Zostawcie mnie w spokoju albo...

MД™ЕјczyЕєni wybuchnД™li Е›miechem.

- Co? – zadrwił jeden z nich. – Taka dzieweczka podoła nam czterem?

- Moglibyśmy wynieść cię stąd krzyczącą i wierzgającą, a nikt by się słowem nie odezwał – dodał inny.

I byЕ‚a to prawda. KД…tem oka Ceres widziaЕ‚a, Ејe ludzie przechodzД… spiesznie obok nich, udajД…c Ејe nie dostrzegajД…, iЕј mД™ЕјczyЕєni jej groЕјД….

Herszt bandy spoważniał nagle, zręcznym ruchem chwycił ją za ramiona i przyciągnął do siebie. Wiedziała, że mogą ją stąd wyprowadzić i nikt nigdy już jej nie ujrzy. Ta myśl przeraziła ją najbardziej.

Próbując nie zważać na tłukące się w piersi serce, Ceres obróciła się na pięcie i wyrwała rękę z jego uścisku. Pozostali mężczyźni zakrzyknęli z uciechy, lecz gdy zdzieliła przywódcę otwartą dłonią w nos, a ten aż odchylił głowę w tył, umilkli.

MД™Ејczyzna przycisnД…Е‚ brudne dЕ‚onie do nosa i chrzД…knД…Е‚.

Ceres nie ustД…piЕ‚a. WiedzД…c, Ејe ma tylko jednД… szansД™, kopnД™Е‚a go w brzuch, korzystajД…c z tego, czego nauczyЕ‚a siД™ w paЕ‚acu. MД™Ејczyzna runД…Е‚ na ziemiД™.

Trzech pozostaЕ‚ych jednak rzuciЕ‚o siД™ na niД… natychmiast i chwyciЕ‚o silnymi rД™koma, odciД…gajД…c na bok.

Nagle jednak odsunД™li siД™. Ceres obejrzaЕ‚a siД™ i ku swej uldze ujrzaЕ‚a Rexusa, ktГіry uderzyЕ‚ jednego z mД™Ејczyzn piД™Е›ciД… w twarz i powaliЕ‚ go na ziemiД™.

Wtedy obok pojawiЕ‚ siД™ Nesos, chwyciЕ‚ innego mД™ЕјczyznД™ i uderzyЕ‚ go kolanem w brzuch, po czym pchnД…Е‚ nogД… na ziemiД™ i zostawiЕ‚ leЕјД…cego w czerwonym pyle.

Czwarty mężczyzna rzucił się na Ceres, lecz gdy miał już atakować, dziewczyna uchyliła się, obróciła i kopnęła go w plecy tak, że walnął głową w kolumnę.

Ceres staЕ‚a dyszД…c ciД™Ејko. Z wolna docieraЕ‚o do niej, co siД™ staЕ‚o.

Rexus poЕ‚oЕјyЕ‚ dЕ‚oЕ„ na jej ramieniu.

- Czy wszystko w porządku? – zapytał.

Serce Ceres wciД…Еј koЕ‚ataЕ‚o jej w piersi, lecz na miejsce strachu z wolna wkradaЕ‚a siД™ duma. PoradziЕ‚a sobie dobrze.

Ceres skinД™Е‚a gЕ‚owД…, a Rexus otoczyЕ‚ jД… ramieniem i ruszyli dalej. Jego peЕ‚ne usta rozciД…gnД™Е‚y siД™ w uЕ›miechu.

- No co? – zapytała Ceres.

- Gdy spostrzegłem, co się dzieje, chciałem przeszyć mieczem każdego jednego z nich. Ale wtedy zobaczyłem, jak się bronisz – pokręcił głową i roześmiał się cicho. – Nie spodziewali się tego.

Ceres poczuła, że oblewa się rumieńcem. Pragnęła powiedzieć, że się nie strwożyła, lecz prawda była inna.

- Bałam się – przyznała.

- Ciri się bała? Niemożliwe – pocałował ją w czubek głowy i szli dalej.

Kilka siedzisk na wysokości ziemi wciąż było wolnych i Ceres i młodzieńcy zajęli je. Ceres nie posiadała się z radości, że zdążyli. Zapomniała już o wszystkim, co wydarzyło się tego dnia i pozwoliła się porwać entuzjazmowi rozkrzyczanej ciżby.

- Widzisz ich?

Ceres powiodЕ‚a spojrzeniem za palcem Rexusa i podniГіsЕ‚szy wzrok ujrzaЕ‚a jakiЕ› tuzin mЕ‚odych dziewczД…t i chЕ‚opcГіw siedzД…cych w pawilonie i sД…czД…cych wino ze srebrnych kielichГіw. Nigdy, w caЕ‚ym swym Ејyciu, nie widziaЕ‚a Е›wietniejszego odzienia, takiej iloЕ›ci jadЕ‚a na jednym stole ani tak wielu poЕ‚yskujД…cych klejnotГіw. Е»adne z nich nie miaЕ‚o zapadniД™tych policzkГіw ani wychudЕ‚ego brzucha.

- Co oni robią? – spytała, widząc jak jeden z nich zbiera monety do złotej misy.

- Do każdego z nich należy jeden z mistrzów boju – odrzekł Rexus. – i obstawiają, kto zwycięży.

Ceres prychnęła drwiąco. Zdała sobie sprawę, że dla nich to tylko gra. Rzecz oczywista – rozzuchwaleni młodzieńcy i dziewczęta nie dbali ani o wojowników, ani o sztukę walki. Pragnęli jedynie przekonać się, czy ich mistrz zwycięży. Dla Ceres jednak w wydarzeniu tym liczył się honor, odwaga i umiejętności.

Podniesiono krГіlewskie chorД…gwie, ryknД™Е‚y trД…by i gdy otwarto z hukiem Ејelazne bramy, jednД… z kaЕјdej strony Stade, mistrzowie boju jeden za drugim wymaszerowali z mroku. Ich zbroje ze skГіry i Ејelaza odbijaЕ‚y promienie sЕ‚oneczne, rzucajД…c wokoЕ‚o refleksy.

Ciżba zakrzyknęła radośnie, gdy wymaszerowali na arenę. Ceres także wstała i zaczęła ich oklaskiwać. Wojownicy ustawili się w kręgu twarzami zwróceni na zewnątrz. Swe topory, miecze, włócznie, tarcze, trójzęby, bicze i inny oręż wyciągnęli ku niebu.

- Niech żyje król Claudius – zakrzyknęli.

Trąby znów ryknęły i przez jedną z bram na arenę wjechał prędko złoty rydwan króla Claudiusa i królowej Atheny. Za nimi nadjechał rydwan z następcą tronu Aviliusem i królewną Florianą, a za nimi – cały orszak rydwanów z członkami królewskiego rodu. Każdy zaprzężony był w dwa śnieżnobiałe rumaki przystrojone drogocennymi klejnotami i złotem.

Ceres spostrzegła pośród nich księcia Thanosa i oburzył ją grymas niezadowolenia na twarzy dziewiętnastoletniego młodzieńca. Od czasu do czasu, gdy nosiła miecze ojca do pałacu, widziała, jak rozmawia z mistrzami boju. Zawsze otaczała go nieprzyjazna aura wyższości. Nie brak mu było niczego – z łatwością można go było wziąć za wojownika. Mięśnie rąk miał wyraźnie wyrzeźbione, talię napiętą i muskularną, a nogi twarde jak dębowe pnie. Ceres rozwścieczało jednak to, że zdawał się ani nie szanować, ani nie dbać o swą pozycję.

CzЕ‚onkowie krГіlewskiego rodu podjechali do swych miejsc na podwyЕјszeniu i ponownie rozbrzmiaЕ‚y trД…by, zapowiadajД…ce, Ејe lada moment rozpocznД… siД™ Jatki.

CiЕјba zawyЕ‚a z uciechy, gdy wszyscy poza dwoma mistrzami boju zniknД™li na powrГіt za Ејelaznymi bramami.

Ceres poznała w jednym z nich Stefanusa, lecz nie mogła rozpoznać jego przeciwnika, który miał na sobie jedynie hełm z zasłoną i przepaskę umocowaną skórzanym pasem. Być może przybył z daleka, by stanąć do walki podczas Jatek. Jego naoliwiona skóra była barwy żyznej ziemi, a włosy czarne jak noc. Przez otwory w jego hełmie Ceres spostrzegła determinację w jego oczach i w lot wiedziała, że Stefanus nie przeżyje nawet godziny.

- Nie troskaj się – powiedziała Ceres, zerkając na Nesosa. – Pozwolę ci zatrzymać miecz.

- Jeszcze nie został pokonany – odparł Nesos z szyderczym uśmieszkiem. – Stefanus nie byłby ulubieńcem wszystkich, gdyby nie był lepszy od pozostałych.

Stefanus uniГіsЕ‚ swГіj trГіjzД…b i tarczД™, a ciЕјba umilkЕ‚a.

- Stefanusie! – krzyknął jeden z zamożnych młodzianów z pawilonu, unosząc w górę zaciśniętą pięść. – Odwaga i siła!

CiЕјba zakrzyknД™Е‚a z aprobatД…, a Stefanus skinД…Е‚ gЕ‚owД… ku mЕ‚odzieЕ„cowi, po czym ruszyЕ‚ na przybysza z caЕ‚Д… swД… siЕ‚Д…. Ten jednak w mgnieniu oka usunД…Е‚ siД™ z drogi, obrГіciЕ‚ wokoЕ‚o i ciД…Е‚ w Stefanusa mieczem, chybiajД…c ledwie o kilka cali.

Ceres wzdrygnД™Е‚a siД™. Z takim refleksem Stefanus nie poЕјyje dЕ‚ugo.

Przybysz ryknД…Е‚, uderzajД…c raz po raz w tarczД™ Stefanusa, ktГіry siД™ cofaЕ‚. Zdesperowany Stefanus zatoczyЕ‚ wreszcie tarczД… i zdzieliЕ‚ jej brzegiem swego przeciwnika w twarz, aЕј krew wytrysnД™Е‚a w powietrze, a mД™Ејczyzna padЕ‚ na ziemiД™.

Ceres uznała, że było to całkiem zgrabne posunięcie. Być może Stefanus udoskonalił swą technikę od czasu, gdy ostatni raz widziała, jak się ćwiczył.

- Stefanus! Stefanus! Stefanus! – wołała publika.

Stefanus stanД…Е‚ nad ranionym wojownikiem, lecz gdy miaЕ‚ pchnД…Д‡ go trГіjzД™bem, przybysz uniГіsЕ‚ nogi i kopnД…Е‚ go tak, Ејe ten zatoczyЕ‚ siД™ w tyЕ‚ i runД…Е‚ na plecy. Obaj mД™ЕјczyЕєni skoczyli na nogi zwinnie jak koty i stanД™li znГіw naprzeciw siebie.

Nie spuszczali oczu jeden z drugiego i zaczęli krążyć wkoło. Niebezpieczeństwo da się wyczuć w powietrzu, pomyślała Ceres.

Przybysz warknД…Е‚ i uniГіsЕ‚ miecz wysoko w powietrze, biegnД…c na Stefanusa. Ten prД™dko usunД…Е‚ siД™ na bok i dЕєgnД…Е‚ mД™ЕјczyznД™ w udo. W odpowiedzi przybysz zamachnД…Е‚ siД™ mieczem i ciД…Е‚ Stefanusa w ramiД™.

Obaj wojownicy jęknęli z bólu, lecz rany – miast złagodzić gniew – zdały się rozniecić go jeszcze. Przybysz ściągnął hełm i cisnął go na ziemię. Jego czarna broda była okrwawiona, a prawe oko spuchnięte, lecz ujrzawszy wyraz jego twarzy Ceres pomyślała, że skończył gierki i zamierza ukatrupić swego przeciwnika. Jak prędko mu się to uda?

Stefanus natarЕ‚ na przybysza i Ceres jД™knД™Е‚a, gdy jego trГіjzД…b zetknД…Е‚ siД™ z mieczem przeciwnika. Wojownicy mierzyli siД™ ze sobД…, pochrzД…kujД…c, dyszД…c i odpychajД…c, aЕј ЕјyЕ‚y wyszЕ‚y im na czoЕ‚ach, a miД™Е›nie pod pokrytД… potem skГіrД… naprД™ЕјyЕ‚y siД™.

Przybysz uchylił się, zadając kres martwemu punktowi walki, i – czego Ceres wcale a wcale się nie spodziewała – obrócił się niczym wicher, machnął mieczem i odciął Stefanusowi głowę.

Po kilku oddechach przybysz triumfalnie uniГіsЕ‚ rД™kД™ w gГіrД™.

Na chwilД™ w ciЕјbie zapadЕ‚a zupeЕ‚na cisza. Nawet Ceres siД™ nie odezwaЕ‚a. ZerknД™Е‚a na mЕ‚odzieЕ„ca, do ktГіrego naleЕјaЕ‚ Stefanus. RozdziawiЕ‚ szeroko usta, a brwi zeszЕ‚y mu siД™ w grymasie gniewu.

Młodzieniec cisnął swój srebrny kielich na arenę i rozwścieczony wypadł z pawilonu. Śmierć zrównuje wszystkich, pomyślała Ceres, powstrzymując cisnący się jej na usta uśmiech.

- August! – zakrzyknął jakiś mężczyzna w ciżbie. – August! August!

Jeden po drugim doЕ‚Д…czali do niego kolejni widzowie, aЕј caЕ‚y stadion skandowaЕ‚ imiД™ zwyciД™zcy. Przybysz pokЕ‚oniЕ‚ siД™ przed krГіlem Claudiusem, po czym trzech innych wojownikГіw wybiegЕ‚o zza Ејelaznej bramy, by zajД…Д‡ jego miejsce.

Upływały kolejne godziny, walki następowały jedna po drugiej, a Ceres obserwowała je z szeroko otwartymi oczyma. Nie potrafiła zdecydować, czy nienawidzi Jatek, czy je uwielbia. Z jednej strony przyjemność sprawiało jej obserwowanie strategii, umiejętności i odwagi walczących; z drugiej jednak nie podobało jej się to, że wojownicy byli niczym więcej jak tylko pionkami w rękach możnowładców.

Gdy rozpoczД™Е‚a siД™ ostatnia walka pierwszej rundy, Brennius i inny wojownik walczyli tuЕј obok miejsca, w ktГіrym siedzieli Rexus, Ceres i jej bracia. Podchodzili coraz bliЕјej, ich miecze uderzaЕ‚y jeden o drugi ze szczД™kiem, a wokoЕ‚o sypaЕ‚y siД™ skry. ByЕ‚o to ekscytujД…ce przeЕјycie.

Ceres patrzyЕ‚a, jak Sartes przechyla siД™ przez balustradД™. Oczy wlepiЕ‚ w walczД…cych.

- Odsuń się! – krzyknęła do niego.

Lecz nim chЕ‚opak zdД…ЕјyЕ‚ coЕ› odrzec, nagle z doЕ‚u w ziemi po przeciwnej stronie areny wyskoczyЕ‚ omnikot. Ogromna bestia oblizaЕ‚a kЕ‚y, a jej szponiska wbijaЕ‚y siД™ w czerwonД… ziemiД™, gdy zbliЕјaЕ‚a siД™ do wojownikГіw. Mistrzowie boju nie spostrzegli jej jeszcze i caЕ‚y stadion wstrzymaЕ‚ oddech.

- Brennius zginie – wymamrotał Nesos.

- Sartesie! – krzyknęła znów Ceres. – Powiedziałam, odsuń…

Nie zdołała dokończyć. W tej właśnie chwili kamień, o który opierał się Sartes obluzował się i nim ktokolwiek zdołał zareagować, chłopiec wypadł za balustradę w dół i upadł z hukiem na ziemię.

- Sartesie! – krzyknęła przerażona Ceres, zrywając się na nogi.

Ceres spojrzaЕ‚a w dГіЕ‚ i dziesiД™Д‡ stГіp niЕјej zobaczyЕ‚a Sartesa. UsiadЕ‚ i oparЕ‚ siД™ plecami o Е›cianД™. Dolna warga mu drЕјaЕ‚a, lecz nie pЕ‚akaЕ‚. I nie wyrzekЕ‚ ani sЕ‚owa. TrzymajД…c siД™ za rД™kД™, zadarЕ‚ gЕ‚owД™ do gГіry. Jego twarz byЕ‚a wykrzywiona z bГіlu.

Ceres nie mogЕ‚a znieЕ›Д‡ tego widoku. Nie zastanawiajД…c siД™ nawet, dobyЕ‚a miecza Nesosa i przeskoczyЕ‚a przez balustradД™. SpadЕ‚a na ziemiД™ przed swym mЕ‚odszym bratem.

- Ceres! – krzyknął Rexus.

Rzuciła szybkie spojrzenie ku górze i zobaczyła, że strażnicy odciągają Rexusa i Nesosa, którzy chcieli skoczyć za nią.

Ceres stała w dole, przepełniona nierzeczywistym uczuciem, że znajduje się na arenie, wraz z wojownikami. Chciała wydostać stąd Sartesa, lecz nie było na to czasu. Stanęła więc przed nim, zdeterminowana by go bronić. Omnikot ryknął na nią, pochylił się nisko i utkwił w niej spojrzenie swych nienawistnych żółtych ślepi. Ceres wiedziała, że jest w niebezpieczeństwie.

Szybkim ruchem obojgiem rД…k uniosЕ‚a miecz Nesosa i zacisnД™Е‚a mocno dЕ‚onie na rД™kojeЕ›ci.

- Uciekaj, dziewko! – krzyknął Brennius.

ByЕ‚o juЕј jednak zbyt pГіЕєno. Omnikot biegЕ‚ na niД… i byЕ‚ ledwie kilka stГіp od niej. PrzysunД™Е‚a siД™ do Sartesa, lecz tuЕј przed tym, jak zwierz zaatakowaЕ‚, Brennius zaszedЕ‚ go od boku i odciД…Е‚ mu ucho.

Omnikot wspiД…Е‚ siД™ na tylne Е‚apy i ryknД…Е‚, szponami odЕ‚upujД…c kawaЕ‚ muru za Ceres. Fioletowa krew zabarwiЕ‚a jego futro.

CiЕјba zawyЕ‚a z uciechy.

Drugi mistrz boju zbliżył się do bestii, lecz zanim zdołał zadać jej jakąś ranę, omnikot uniósł łapę i swymi szponiskami poderżnął mężczyźnie gardło. Zaciskając dłonie wokół swej szyi, wojownik osunął się na ziemię. Krew przeciekała mu przez palce.

Е»Д…dny krwi lud ryknД…Е‚ gЕ‚oЕ›no.

WarczД…c, omnikot smagnД…Е‚ Ceres Е‚apД… tak mocno, Ејe poleciaЕ‚a w powietrze i upadЕ‚a na ziemiД™. Od siЕ‚y uderzenia miecz wypadЕ‚ jej z dЕ‚oni i upadЕ‚ kilka stГіp dalej.

Ceres leżała na ziemi i nie mogła złapać oddechu. Brakowało jej powietrza i wirowało w głowie. Próbowała podnieść się na dłonie i kolana, lecz szybko osunęła się znów na ziemię.

Leżąc bez tchu z twarzą przyciśniętą do szorstkiego piasku ujrzała, jak omnikot zbliża się do Sartesa. Widząc bezbronnego brata, poczuła, że trzewia rozpala jej żar. Zmusiła się, by wziąć oddech i z całkowitą jasnością dostrzegła, co musi uczynić, by go ocalić.

PrzepЕ‚ynД™Е‚a przez niД… fala energii i natychmiast dodaЕ‚a jej siЕ‚. PodniosЕ‚a siД™ na nogi, chwyciЕ‚a miecz i puЕ›ciЕ‚a siД™ w stronД™ bestii biegiem tak szybkim, Ејe byЕ‚a przekonana, iЕј nie dotyka ziemi.

Zwierz byЕ‚ teraz dziesiД™Д‡ stГіp od niej. Osiem. SzeЕ›Д‡. Cztery.

Ceres zacisnęła zęby i rzuciła się na grzbiet bestii, wczepiając mocno palce w szorstkie futro, rozpaczliwie usiłując odwrócić jej uwagę od swego brata.

Omnikot podniГіsЕ‚ siД™ na tylne Е‚apy i potrzД…snД…Е‚ torsem, rzucajД…c Ceres na prawo i lewo. Jej Ејelazny uЕ›cisk i determinacja byЕ‚y jednak silniejsze niЕј prГіby zrzucenia jej przez zwierza.

Gdy stwГіr opadЕ‚ na powrГіt na cztery Е‚apy, Ceres wykorzystaЕ‚a okazjД™. UniosЕ‚a wysoko miecz i zatopiЕ‚a go w szyi bestii.

Zwierz pisnД…Е‚ i podniГіsЕ‚ siД™ na tylne Е‚apy, a ciЕјba zakrzyknД™Е‚a z uciechy.

StwГіr wyciД…gnД…Е‚ Е‚apД™ ku Ceres i rozciД…Е‚ jej plecy swymi szponiskami, a dziewczyna krzyknД™Е‚a z bГіlu. MiaЕ‚a wraЕјenie, Ејe ktoЕ› wbiЕ‚ jej w plecy sztylety. Omnikot chwyciЕ‚ jД… i rzuciЕ‚ w mur. OsunД™Е‚a siД™ na ziemiД™ kilka stГіp od Sartesa.

- Ceres! – krzyknął Sartes.

Cerez szumiało w uszach i z trudem usiadła. Pulsował jej tył głowy, a po karku spływała jakiś ciepła ciecz. Nie było czasu, by ocenić, jak poważna była ta rana. Omnikot gotował się do kolejnego ataku.

Bestia zbliЕјaЕ‚a siД™, a Ceres nie wiedziaЕ‚a, co poczД…Д‡. Nie zastanawiajД…c siД™ nawet, instynktownie uniosЕ‚a dЕ‚oЕ„ i wyciД…gnД™Е‚a jД… przed siebie. SД…dziЕ‚a, Ејe bД™dzie to ostatnie, co ujrzy przed Е›mierciД….

W chwili, gdy omnikot skoczyЕ‚ na niД…, Ceres poczuЕ‚a, jak gdyby w jej piersi rozgorzaЕ‚ pЕ‚omieЕ„ i nagle poczuЕ‚a, jak kula energii wyrywa siД™ z jej dЕ‚oni.

Bestia, zawieszona w powietrzu, staЕ‚a siД™ nagle bezwЕ‚adna.

UpadЕ‚a ciД™Ејko na ziemiД™ i przetoczyЕ‚a siД™ pod jej nogi. SpodziewajД…c siД™ po trosze, Ејe zwierz oЕјyje i rzuci siД™ na niД…, Ceres patrzyЕ‚a na niego ze wstrzymanym oddechem.

Lecz stwГіr juЕј siД™ nie poruszyЕ‚.

Skołowana Ceres spojrzała na swą dłoń. Ciżba nie spostrzegła, co się stało i najpewniej pomyślała, że bestia wyzionęła ducha z powodu rany, którą wcześniej zadała jej Ceres. Ona jednak wiedziała, jak było naprawdę. Jakaś tajemna moc dobyła się z jej dłoni i w mgnieniu oka ukatrupiła bestię. Cóż to była za moc? Nic takiego nie przydarzyło jej się nigdy wcześniej i nie bardzo wiedziała, co o tym sądzić.

Kim byЕ‚a, Ејe zostaЕ‚a obdarzona takД… mocД…?

Przestraszona, pozwoliЕ‚a, by jej rД™ka opadЕ‚a na ziemiД™.

UniosЕ‚a niepewnie oczy i zobaczyЕ‚a, Ејe caЕ‚y stadion zamilkЕ‚.

I nie potrafiła przestać zastanawiać się nad jednym. Czy i oni to widzieli?




ROZDZIAЕЃ DRUGI


Przez sekundę, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność, Ceres czuła na sobie spojrzenia wszystkich. Siedziała, znieruchomiała z bólu i niedowierzania. Bardziej niż konsekwencji tego, co uczyniła, lękała się nadprzyrodzonych mocy, które czaiły się w niej i które uśmierciły omnikota. Bardziej niż otaczających ją ludzi lękała się siebie – siebie, której już nie znała.

Wtem zamilkła ze zdumienia ciżba zaczęła krzyczeć. Minęła chwila, nim Ceres zorientowała się, że wiwatują na jej cześć.

Przez krzyki przedarЕ‚ siД™ jakiЕ› gЕ‚os.

- Ceres! – wrzasnął Sartes. – Jesteś ranna?

Odwróciła się ku bratu, który także leżał nadal na ziemi, i otworzyła usta. Nie wyrzekła jednak ani słowa. Nie mogła złapać tchu i kręciło jej się w głowie. Czy Sartes widział, co naprawdę się zdarzyło? Inni mogli tego nie spostrzec, ale musiałby zdarzyć się cud, by jej brat, znajdując się tak blisko, tego nie zobaczył.

Ceres usЕ‚yszaЕ‚a kroki i nagle dwie silne rД™ce postawiЕ‚y jД… na nogi.

- Uciekajcie stąd, ale już! – warknął Brennius, popychając ją ku otwartej bramie po lewej stronie.

Rany na plecach sprawiaЕ‚y jej bГіl, lecz zmusiЕ‚a siД™ do powrotu do rzeczywistoЕ›ci. ChwyciЕ‚a Sartesa i postawiЕ‚a go na nogi. PuЕ›cili siД™ pД™dem do wyjЕ›cia, prГіbujД…c umknД…Д‡ wiwatom publiki.

ZnaleЕєli siД™ w ciemnym, parnym tunelu i Ceres ujrzaЕ‚a w nim tuziny mistrzГіw boju, czekajД…cych na swД… kolej, na kilka chwil chwaЕ‚y na arenie. NiektГіrzy siedzieli na Е‚awach, pogrД…Ејeni w gЕ‚Д™bokiej zadumie, inni naprД™Ејali miД™Е›nie, Д‡wiczyli rД™ce, kroczД…c to w jednД…, to w drugД… stronД™, a jeszcze inni gotowali swГіj orД™Еј do zbliЕјajД…cego siД™ rozlewu krwi. Wszyscy, obejrzawszy wЕ‚aЕ›nie jej walkД™, podnieЕ›li oczy i utkwili w niej zaciekawione spojrzenia.

Ceres szła szybkim krokiem przez podziemne korytarze, w których pochodnie rzucały ciepłą poświatę na szare kamienie. Mijała wszelakiego rodzaju oręż, który stał oparty o ściany, starając się nie zważać na ból pleców, lecz było to trudne, gdy z każdym krokiem szorstki materiał jej sukni drapał o otwarte rany. Gdy omnikot wbił w nią swe pazury, zdało jej się, że przeszywają ją sztylety, lecz teraz, gdy każda rana zaczęła pulsować, było jeszcze gorzej.

- Twoje plecy broczą krwią – powiedział drżącym głosem Sartes.

- Nic mi nie bД™dzie. Musimy odnaleЕєД‡ Nesosa i Rexusa. Jak twoje ramiД™?

- Boli.

Gdy dotarli do wyjЕ›cia, drzwi otwarЕ‚y siД™, a przed nimi staЕ‚o dwГіch imperialnych ЕјoЕ‚nierzy.

- Sartesie!

Nim zdążyła zareagować, jeden z żołnierzy schwycił jej brata, a drugi ją. Nie było sensu się im sprzeciwiać. Mężczyzna przerzucił ją sobie przez ramię niby wór ze zbożem i ruszył przed siebie. Lękając się, że została aresztowana, waliła pięściami w jego plecy – jednak na próżno.

Gdy znaleźli się poza terenem Stade, rzucił ją na ziemię, a tuż obok niej upadł Sartes. Kilku gapiów stanęło półkolem i przypatrywało się, jak gdyby pragnęli ujrzeć, jak poleje się jej krew.

- Wejdźcie na teren Stade raz jeszcze – warknął jeden z żołnierzy. – a zawiśniecie.

Ku jej zdumieniu, mД™ЕјczyЕєni odwrГіcili siД™ nie mГіwiД…c nic wiД™cej i zniknД™li poЕ›rГіd ciЕјby.

- Ceres! – głęboki głos przebił się przez gwar.

Ceres z ulgД… podniosЕ‚a oczy na zbliЕјajД…cych siД™ Nesosa i Rexusa. Gdy Rexus otoczyЕ‚ jД… ramionami, jД™knД™Е‚a. MЕ‚odzieniec odsunД…Е‚ siД™. W jego oczach malowaЕ‚ siД™ niepokГіj.

- Nic mi nie będzie – powiedziała.

Lud wypływał ze Stade i Ceres i pozostali wmieszali się w ciżbę i szli spiesznie drogą, pragnąc uniknąć kolejnych starć. Idąc ku Placowi Fontann, Ceres odtwarzała w myślach minione wydarzenia. Wciąż była roztrzęsiona. Spostrzegła, że jej bracia zerkają na nią z ukosa i zastanawiała się, o czym myślą. Czy widzieli, jak używa swej mocy? Najpewniej nie. Omnikot był zbyt blisko. Zerkali na nią jednak z zupełnie nowym szacunkiem. Niczego nie pragnęła bardziej, niż wyjawić im, co się stało. Wiedziała jednak, że nie może tego zrobić. Sama nie była pewna, co to było.

Mieli sobie wiele do powiedzenia, lecz teraz, pośród gęstej ciżby, nie należało o tym mówić. Wpierw musieli znaleźć się bezpiecznie w chacie.

Im dalej odchodzili od Stade, tym drogi stawaЕ‚y siД™ mniej tЕ‚oczne. IdД…cy obok niej Rexus ujД…Е‚ jej dЕ‚oЕ„ i splГіtЕ‚ z niД… palce.

- Jestem z ciebie dumny – rzekł. – Ocaliłaś życie swemu bratu. Niewiele sióstr zdobyłoby się na podobny uczynek.

UЕ›miechnД…Е‚ siД™, a w jego oczach dostrzegЕ‚a troskД™.

- Rany wyglądają na głębokie – zauważył, zerkając na jej plecy.

- Nic mi nie będzie – wymamrotała.

Nie była to jednak prawda. Nie miała wcale pewności, czy nic jej nie będzie, ani czy zdoła choćby dotrzeć do chaty. Wirowało jej w głowie od utraty krwi, a przez burczący brzuch i promienie słońca prażące ją w plecy czuła się jeszcze słabiej.

Wreszcie dotarli na Plac Fontann. Gdy tylko zaczęli mijać kramy, jeden z handlarzy ruszył za nimi, proponując ogromny kosz jadła za pół ceny.

Sartes wyszczerzył się od ucha do ucha – co Ceres uznała za dosyć dziwne – po czym zdrową ręką wyciągnął przed siebie miedzianą monetę.

- Chyba jestem ci coś winien – rzekł.

Zaszokowana Ceres wciД…gnД™Е‚a gwaЕ‚townie powietrze.

- SkД…d to masz?

- Bogaczka ze złotego powozu wyrzuciła dwie monety, nie jedną, lecz wszyscy byli zbyt skupieni na walce pomiędzy mężczyznami, by to spostrzec – odparł Sartes, nie przestając się uśmiechać.

Ceres rozgniewała się i była już gotowa odebrać bratu monetę i wyrzucić ją. Te pieniądze były wszak okupione krwią. Nie potrzebowali nic od bogaczy.

Gdy wyciД…gnД™Е‚a po niД… rД™kД™, nagle drogД™ zaszЕ‚a jej jakaЕ› starucha.

- Ty! – powiedziała, wskazując palcem na Ceres, tak głośno, że Ceres miała wrażenie, że jej głos przeszył ją na wskroś.

Kobiecina miaЕ‚a gЕ‚adkД… skГіrД™, lecz z pozoru przezroczystД…, a jej usta wygiД™te w idealny Е‚uk byЕ‚y barwione zieleniД…. Е»oЕ‚Д™dzie i kД™pki mchu przyozdabiaЕ‚y jej dЕ‚ugie, gД™ste czarne wЕ‚osy, a dЕ‚uga, brД…zowa suknia podkreЕ›laЕ‚a brД…zowe oczy. ByЕ‚a przepiД™kna, pomyЕ›laЕ‚a Ceres, i to tak bardzo, Ејe przez chwilД™ staЕ‚a oszoЕ‚omiona jej urodД….

Zaskoczona dziewczyna zamrugaЕ‚a, pewna, Ејe nigdy wczeЕ›niej nie widziaЕ‚a tej kobiety.

- SkД…d wiesz, jak mi na imiД™?

UtkwiЕ‚a spojrzenie w oczach nieznajomej, ktГіra daЕ‚a kilka krokГіw w jej stronД™. Ceres spostrzegЕ‚a, Ејe od kobiety bije silna woЕ„ mirry.

- Gwiezdna droga – rzekła osobliwie brzmiącym głosem.

Kobieta uniosła rękę pełnym wdzięku gestem i Ceres spostrzegła, że na wnętrzu przegubu jej dłoni widnieje symbol triquetry. Wiedźma. Sądząc po woni, mogła być wieszczką.

Kobieta ujД™Е‚a w dЕ‚oЕ„ wЕ‚osy Ceres barwy rГіЕјowego zЕ‚ota i powД…chaЕ‚a je.

- Nieobcy ci jest miecz – rzekła. – Nieobcy ci jest tron. Czeka cię wielkie przeznaczenie. Zmiana nastąpi wielka.

Kobieta odwróciła się raptownie i odeszła szybko, znikając za swym kramem. Ceres stała w bezruchu. Czuła, że słowa kobiety przeszyły ją na wskroś. Czuła, że były czymś więcej niż tylko obserwacją; były przepowiednią. Wielka. Zmiana. Tron. Przeznaczenie. Nigdy wcześniej nie sądziła, że te słowa mogłyby jej dotyczyć.

Czy byЕ‚a to prawda? Czy tylko sЕ‚owa szalonej kobiety?

Ceres obejrzaЕ‚a siД™ i zobaczyЕ‚a Sartesa trzymajД…cego kosz z jadЕ‚em, napychajД…cego sobie chleb do ust. WyciД…gnД…Е‚ kosz w jej stronД™. Ceres ujrzaЕ‚a w nim wypieki, owoce i warzywa i nieomal zЕ‚amaЕ‚a swe postanowienie. Zwykle rzuciЕ‚aby siД™ na nie.

Teraz jednakЕјe z jakiegoЕ› powodu straciЕ‚a apetyt.

ByЕ‚a przed niД… jakaЕ› przyszЕ‚oЕ›Д‡.

Przeznaczenie.



*



Powrót do chaty zajął im niemal godzinę dłużej niż zwykle i żadne z nich nie odezwało się przez całą drogę. Każdy zatopiony był we własnych rozmyślaniach. Ceres głowiła się jedynie, co myślą o niej ludzie, których kochała najbardziej na świecie. Sama nie wiedziała, co o sobie myśleć.

PodniosЕ‚a wzrok i spostrzegЕ‚a, Ејe dotarЕ‚a do ich ubogiej chaty. ZaskoczyЕ‚o jД…, Ејe wytrwaЕ‚a, zwaЕјywszy na to, jak bardzo bolaЕ‚a jД… gЕ‚owa i plecy.

Bracia poszli inną drogą jakiś czas temu, by załatwić sprawunki dla jej i Ceres w pojedynkę przekroczyła skrzypiący próg, zbierając siły i modląc się, by nie natknąć się na matkę.

Weszła do parnej chaty. Podeszła do niewielkiej fiolki oczyszczającego alkoholu, którą matka trzymała pod posłaniem i wyciągnęła korek, zważając na to, by użyć niewiele płynu, tak, by nikt się nie spostrzegł. Gotując się na ból, odchyliła koszulę i oblała płynem plecy.

WrzasnД™Е‚a, zaciskajД…c piД™Е›Д‡ i opierajД…c gЕ‚owД™ o Е›cianД™, czujД…c tysiД…ce zadrapaЕ„ od pazurГіw omnikota. MiaЕ‚a wraЕјenie, Ејe ta rana nigdy siД™ nie zagoi.

Wtem drzwi otwarЕ‚y siД™ raptownie i Ceres podskoczyЕ‚a. Z ulgД… spostrzegЕ‚a, Ејe to tylko Sartes.

- Ojciec chce cię widzieć, Ceres – powiedział.

SpostrzegЕ‚a, Ејe oczy ma lekko zaczerwienione.

- Jak twoja ręka? – zapytała, sądząc, że płakał z bólu.

- Nie jest złamana. Jedynie zwichnięta – dał krok ku niej i spoważniał. – Dziękuję ci, że mnie uratowałaś.

Ceres posЕ‚aЕ‚a mu uЕ›miech.

- Jak mogłabym tego nie uczynić? – odparła.

Sartes uЕ›miechnД…Е‚ siД™.

- Idź do ojca – powiedział. – a ja spalę twoją suknię i ten gałgan.

Nie wiedziała, jak zdoła wyjaśnić matce, gdzie zniknęła jej suknia, lecz odzienie zdecydowanie należało spalić. Gdyby matka znalazła ją w tym stanie – okrwawioną i podziurawioną – kara byłaby niewyobrażalna.

Ceres wyszła na zewnątrz i ruszyła wydeptaną w trawie ścieżką ku szopie za chatą. Na ich ubogim gospodarstwie ostało się jedno drzewo – resztę ścięto na opał, by ogrzać chatę w mroźne zimowe noce. Jego gałęzie zwieszały się nad chatą, jak gdyby ochraniając ją. Zawsze, gdy na nie patrzyła, Ceres wspominała swą babkę, która odeszła przed dwoma laty. To ona zasadziła drzewo, jeszcze gdy Ceres była dzieckiem. W pewien sposób była to jej świątynia. A także jej ojca. Gdy życie dawało im w kość, kładli się pod rozgwieżdżonym nieboskłonem i otwierali serca przed Babunią, jak gdyby wciąż była pośród nich.

Ceres weszła do szopy i powitała ojca uśmiechem. Z zaskoczeniem spostrzegła, że usunął większość swych narzędzi ze stołu, a przy palenisku nie stały żadne miecze, które należało wykuć. Nie pamiętała, by podłoga kiedykolwiek była zamieciona tak dokładnie, a narzędzia ze ścian i sufitu – ściągnięte.

BЕ‚Д™kitne oczy jej ojca roziskrzyЕ‚y siД™, jak zawsze, gdy jД… widziaЕ‚.

- Ceres – powiedział, podnosząc się.

Przez ostatni rok jego ciemne włosy oprószyła siwizna, podobnie jak jego brodę, a cienie pod pełnymi miłości oczyma stały się dwukrotnie większe. Niegdyś był postawnym mężczyzną, niemal tak muskularnym, jak Nesos; Ceres spostrzegła jednak, że ostatnio stracił na wadze, a jego niegdyś wyprężona sylwetka zaczyna się pochylać ku ziemi.

PodszedЕ‚ do niej i poЕ‚oЕјyЕ‚ zgrubiaЕ‚Д… dЕ‚oЕ„ na wgЕ‚Д™bieniu jej plecГіw.

- PrzejdЕєmy siД™.

Ścisnęło ją nieco w dołku. Skoro chciał z nią pomówić, a zarazem przejść się, miał jej do powiedzenia coś ważnego.

Idąc obok siebie przeszli na tył szopy i wyszli na niewielkie poletko. Nieopodal zwieszały się ciemne chmury, posyłając ku nim podmuchy ciepłego, nieprzewidywalnego wiatru. Ceres miała nadzieję, że przyniosą deszcz, potrzebny, by doszli do siebie po suszy, która zdawała się nie mieć końca, lecz zapewne tak jak w przypadku poprzednich, niosły ze sobą jedynie puste obietnice.

Sucha ziemia trzeszczaЕ‚a pod jej stopami. RoЕ›liny poЕјГіЕ‚kЕ‚y i zbrД…zowiaЕ‚y, pousychaЕ‚y. Skrawek ziemi za tД…, ktГіra naleЕјaЕ‚a do nich, byЕ‚a wЕ‚asnoЕ›ciД… krГіla Claudiusa, lecz od wielu lat leЕјaЕ‚ odЕ‚ogiem.

Wdrapali siД™ na pagГіrek i zatrzymali siД™, patrzД…c za pole. Ojciec Ceres milczaЕ‚. DЕ‚onie splГіtЕ‚ za plecami, a wzrok podniГіsЕ‚ ku nieboskЕ‚onowi. ByЕ‚o to do niego niepodobne i obawa Ceres pogЕ‚Д™biЕ‚a siД™.

Wreszcie odezwał się, zdając się uważnie dobierać słowa.

- Nie zawsze dane jest nam wybrać ścieżkę, którą podążymy – powiedział. – Musimy poświęcić to, czego chcemy, dla tych, którzy są bliscy naszemu sercu. A jeśli trzeba, nawet samych siebie.

WestchnД…Е‚, a w dЕ‚ugiej ciszy, ktГіrД… przerywaЕ‚o jedynie wycie wiatru, serce Ceres biЕ‚o niespokojnie. ZastanawiaЕ‚a siД™, co chce jej rzec.

- Ach, czegóż bym nie oddał, byś na zawsze mogła pozostać dzieckiem! – dodał, patrząc w nieboskłon. Jego twarz wykrzywiła się w grymasie bólu, który po chwili ustąpił.

- Co się stało? – zapytała Ceres, kładąc dłoń na jego ramieniu.

- Muszę wyjechać na jakiś czas – odrzekł.

Ceres poczuЕ‚a, Ејe brakuje jej powietrza.

- Wyjechać?

Ojciec odwrГіciЕ‚ siД™ i spojrzaЕ‚ jej w oczy.

- Jak dobrze wiesz, zima i wiosna były wyjątkowo ciężkie tego roku. Kilka minionych lat suszy dały się nam we znaki. Nie mamy wystarczającej ilości złota, by przeżyć kolejną zimę i jeśli nie wyjadę, pomrzemy z głodu. Inny król najął mnie na swego nadwornego miecznika. Zapłaci godziwie.

- Zabierzesz mnie ze sobą, prawda? – zapytała Ceres gorączkowo.

MД™Ејczyzna pokrД™ciЕ‚ ponuro gЕ‚owД….

- Musisz pozostać tutaj i pomóc matce i braciom.

Ta myЕ›l wzbudziЕ‚a w niej przeraЕјenie.

- Nie możesz pozostawić mnie tu z matką – powiedziała. – Nie zrobiłbyś mi tego.

- PomГіwiЕ‚em z niД… i zaopiekuje siД™ tobД…. BД™dzie dla ciebie dobra.

Ceres tupnД™Е‚a nogД…, wzniecajД…c obЕ‚ok kurzu.

- Nie!

Z oczu popЕ‚ynД™Е‚y jej Е‚zy i stoczyЕ‚y siД™ po policzkach.

Ojciec daЕ‚ niewielki krok w jej stronД™.

- Posłuchaj mnie uważnie, Ceres. Od czasu do czasu nadal trzeba będzie dostarczać miecze do pałacu. Rzekłem im, że znasz się na tym i jeśli będziesz kuć miecze tak, jak cię nauczyłem, będziesz mogła zarobić co nieco dla siebie.

Własne złoto dałoby jej większą wolność. Jej nieduże, delikatne dłonie przydatne były przy rzeźbieniu wyszukanych wzorów i inskrypcji na klingach i rękojeściach. Dłonie jej ojca były duże, a palce grube i krótkie. Niewielu innych mogło pochwalić się umiejętnościami równymi jej.

Mimo tego pokrД™ciЕ‚a gЕ‚owД….

- Nie chcę być kowalem – powiedziała.

- Masz to we krwi, Ceres. Masz do tego dar.

NieugiД™ta dziewczyna potrzД…snД™Е‚a gЕ‚owД….

- Pragnę władać orężem – odrzekła. – a nie wykuwać go.

Gdy tylko wypowiedziaЕ‚a te sЕ‚owa, zaraz tego poЕјaЕ‚owaЕ‚a.

Ojciec zmarszczyЕ‚ brew.

- Pragniesz być wojownikiem? Mistrzem boju?

PokrД™ciЕ‚ gЕ‚owД….

- Być może jednego dnia zezwolą kobietom walczyć – powiedziała. – Wiesz, że się ćwiczyłam.

ЕљciД…gnД…Е‚ brwi z troskД….

- Nie – zabronił jej stanowczo. – To nie droga dla ciebie.

Serce jej zamarło. Poczuła, jak gdyby jej nadzieje i marzenie, by zostać wojownikiem, ulatywały wraz z jego słowami. Wiedziała, że nie starał się być okrutny – nigdy nie był okrutny. Taka była jednak rzeczywistość. I by pozostali przy życiu, i ona musiała coś poświęcić.

SpojrzaЕ‚a w dal, na niebo, ktГіre rozjaЕ›niЕ‚o siД™ wЕ‚aЕ›nie liniД… bЕ‚yskawicy. Trzy sekundy pГіЕєniej przez nieboskЕ‚on przetoczyЕ‚ siД™ grzmot.

Czy Ceres nie dostrzegaЕ‚a, w jak zЕ‚ej sytuacji siД™ znajdowali? SД…dziЕ‚a zawsze, Ејe jej rodzina przezwyciД™Ејy te trudnoЕ›ci, lecz wyjazd ojca zmieniaЕ‚ wszystko. Nie bД™dzie go przy niej i nikt nie bД™dzie chroniЕ‚ jej przed matkД….

Łzy jedna po drugiej spadały na wyschłą ziemię, a Ceres stała bez ruchu w miejscu. Czy powinna zarzucić swe marzenia i iść za radą ojca?

MД™Ејczyzna wyciД…gnД…Е‚ coЕ› zza plecГіw i Ceres otworzyЕ‚a szeroko oczy, gdy w jego dЕ‚oni ujrzaЕ‚a miecz. PodszedЕ‚ bliЕјej i dziewczyna przyjrzaЕ‚a siД™ orД™Ејowi.

Był zachwycający. Rękojeść odlana była ze szczerego złota i wygrawerowany był na niej wąż. Klinga była dwustronna i zdawała się być wykuta z najlepszej stali. Choć sposób wykonania był Ceres obcy, poznała natychmiast, że to oręż najwyższej klasy. Głownię zdobiła inskrypcja.



Gdzie miecz i serce idД… jak jedno, tam nastanie zwyciД™stwo.



Ceres westchnД™Е‚a, przypatrujД…c mu siД™ z zachwytem.

- Czy to ty go wykułeś? – zapytała, nie odrywając wzroku od miecza.

Ojciec skinД…Е‚ gЕ‚owД…

- Na wzór tych z północy – odparł. – Pracowałem nad nim trzy lata. Sama klinga wykarmiłaby naszą rodzinę przez rok.

Ceres spojrzaЕ‚a na niego.

- Dlaczego zatem go nie sprzedasz?

Stanowczo pokrД™ciЕ‚ gЕ‚owД….

- Nie po to powstaЕ‚.

DaЕ‚ krok ku niej i, ku jej zaskoczeniu, wyciД…gnД…Е‚ miecz przed siebie.

- PowstaЕ‚ dla ciebie.

Ceres podniosЕ‚a dЕ‚oЕ„ do ust i jД™knД™Е‚a.

- Dla mnie? – zapytała, zaskoczona.

Ojciec uЕ›miechnД…Е‚ siД™ szeroko.

- Naprawdę sądziłaś, że zapomniałem o twych osiemnastych urodzinach? – odrzekł.

Ceres poczuЕ‚a, jak Е‚zy cisnД… siД™ jej do oczu. Nigdy nie byЕ‚a bardziej poruszona.

Przypomniała sobie jednak, co rzekł wcześniej – że nie chce, by walczyła – i poczuła się skołowana.

- Rzekłeś jednak – odpowiedziała. – że nie mogę się ćwiczyć.

- Nie chcę, byś straciła życie – wyjaśnił. – lecz widzę, dokąd pcha cię twe serce. A nad nim nie sprawuję władzy.

UjД…Е‚ jej podbrГіdek i uniГіsЕ‚ jej gЕ‚owД™, aЕј ich oczy siД™ spotkaЕ‚y.

- Jestem z ciebie dumny przez wzglД…d na to.

Wręczył jej miecz i gdy Ceres poczuła w dłoni zimny metal, ona i oręż stali się jednością. Był idealnie wyważony dla niej, a rękojeść zdawała się być dopasowana do jej dłoni.

Nadzieja, ktГіrД… utraciЕ‚a wczeЕ›niej, zrodziЕ‚a siД™ na nowo.

- Nie mów nic matce – przestrzegł ją. – Ukryj go tam, gdzie go nie znajdzie, w przeciwnym razie sprzeda go.

Ceres skinД™Е‚a gЕ‚owД….

- Na jak dЕ‚ugo wyjeЕјdЕјasz?

- Postaram się zawitać do was, nim spadnie pierwszy śnieg.

- To za kilka miesięcy! – powiedziała, dając krok w tył.

- Muszę to uczynić…

- Nie. Sprzedaj miecz. ZostaЕ„!

PoЕ‚oЕјyЕ‚ dЕ‚oЕ„ na jej policzku.

- Sprzedaż miecza pomogłaby nam przetrwać najbliższe miesiące. A co później? – pokręcił głową. – Nie. Potrzebujemy rozwiązania, które zapewni nam byt na długi czas.

Na długi czas? Ceres nagle zorientowała się, że ojciec nie wyjeżdża na kilka miesięcy. Wyjeżdża być może na kilka lat.

SposД™pniaЕ‚a jeszcze bardziej.

Jak gdyby wyczuwajД…c to, ojciec daЕ‚ krok naprzГіd i przytuliЕ‚ jД….

Ceres poczuła, że zaczyna łkać w jego ramionach.

- Będzie mi cię brakowało, Ceres – powiedział jej do ucha. – Różnisz się od pozostałych. Każdego dnia będę patrzył w nieboskłon, wiedząc, że jesteś pod tymi samymi gwiazdami. Czy ty będziesz robiła to samo?

Z początku chciała krzyknąć na niego, powiedzieć: jak śmiesz zostawiać mnie tu samą.

Czuła jednak w głębi serca, że ojciec nie może tu zostać i nie chciała mu tego jeszcze bardziej utrudniać.

Po jej policzku stoczyЕ‚a siД™ Е‚za. PociД…gnД™Е‚a nosem i skinД™Е‚a gЕ‚owД….

- Będę stawała pod naszym drzewem każdej nocy – powiedziała.

UcaЕ‚owaЕ‚ jД… w czoЕ‚o i objД…Е‚ delikatnie. Rany na jej plecach bolaЕ‚y, jak gdyby wbijaЕ‚y siД™ w nie sztylety, lecz Ceres zacisnД™Е‚a zД™by i milczaЕ‚a.

- Kocham ciД™, Ceres.

Pragnęła coś odrzec, lecz nie potrafiła nic powiedzieć – słowa uwięzły jej w gardle.

Ojciec wyprowadził konia ze stajni, a Ceres pomogła mu objuczyć go jadłem, narzędziami i zapasami. Objął ją ostatni raz i Ceres miała wrażenie, że serce pęknie jej ze smutku. Wciąż nie potrafiła jednak dobyć z siebie choćby jednego słowa.

Ojciec dosiadł konia i skinął głową, po czym dał zwierzęciu znak, by ruszyć.

Ceres machaЕ‚a, patrzД…c, jak odjeЕјdЕјa, nie spuszczajД…c z niego oczu, aЕј zniknД…Е‚ za odlegЕ‚ym wzgГіrzem. Jedynej prawdziwej miЕ‚oЕ›ci w swym Ејyciu zaznaЕ‚a od tego mД™Ејczyzny. A teraz zniknД…Е‚.

Z niebios zaczęły spadać krople deszczu, uderzając ją w twarz.

- Ojcze! – krzyknęła tak głośno, jak tylko potrafiła. – Ojcze, kocham cię!

OsunД™Е‚a siД™ na kolana i ukryЕ‚a twarz w dЕ‚oniach, Е‚kajД…c.

WiedziaЕ‚a, Ејe Ејycie nigdy juЕј nie bД™dzie takie samo.




ROZDZIAЕЃ TRZECI


Ceres bolały stopy i paliło ją w płucach, gdy wdrapywała się po stromym zboczu pagórka tak zręcznie, jak tylko potrafiła, nie roniąc ani kropli wody z cebrów, które niosła w obu rękach. Zwykle przystanęłaby, by wypocząć, lecz matka zagroziła jej, że nie dostanie śniadania, jeśli nie powróci przed wschodem słońca – a to oznaczałoby, że tego dnia zje dopiero wieczerzę. Poza tym ból jej nie przeszkadzał – odwracał przynajmniej uwagę od ojca i okropnego porządku rzeczy, jaki nastał, odkąd wyjechał.

SЕ‚oЕ„ce juЕј prawie wybiЕ‚o siД™ ponad odlegЕ‚e GГіrami Alva, barwiД…c rozrzucone po niebie obЕ‚oki zЕ‚ocistym rГіЕјem, a delikatny wiaterek muskaЕ‚ wysokie ЕјГіЕ‚te trawy po obu stronach Е›cieЕјki. Ceres wciД…gnД™Е‚a w pЕ‚uca Е›wieЕјe poranne powietrze i przyspieszyЕ‚a kroku. Matka nie uzna jej wyjaЕ›nieЕ„, Ејe studnia, z ktГіrej zwykle czerpali wodД™, wyschЕ‚a, ani Ејe przy drugiej, poЕ‚oЕјonej pГіЕ‚ mili dalej, czekaЕ‚a juЕј dЕ‚uga kolejka. Ceres nie zatrzymaЕ‚a siД™, pГіki nie weszЕ‚a na szczyt pagГіrka, a gdy znalazЕ‚a siД™ na gГіrze zatrzymaЕ‚a siД™ raptownie w miejscu, zaskoczona tym, co ujrzaЕ‚a.

W oddali leżała ich chata, a przed nią stał brązowy wóz. Jej matka rozprawiała przy nim z mężczyzną tak tęgim, że Ceres pomyślała, iż nigdy nie widziała nikogo postury choćby w połowie tak ogromnej jak jego. Odziany był w burgundową tunikę, a na głowie miał czerwony jedwabny kapelusz. Jego długa broda była krzaczasta i siwa. Zmrużyła oczy, próbując zrozumieć, co się dzieje. Czy mężczyzna ten był kupcem?

Jej matka miała na sobie swe najlepsze odzienie – zieloną lnianą suknię sięgającą ziemi, nabytą wiele lat temu za pieniądze, którymi miano zapłacić za nowe buty Ceres. Ceres ani trochę nie rozumiała, co się dzieje.

Ruszyła z wahaniem w dół zbocza. Nie spuszczała z nich oczu, a gdy spostrzegła, jak starzec wręcza jej matce ciężką skórzaną sakwę, a jej wychudzona twarz rozpromienia się, jej ciekawość tylko się pogłębiła. Czy ich los się odmienił? Czy ojciec będzie mógł do nich powrócić? Na tę myśl odetchnęła jakby lżej, choć nie zamierzała pozwolić sobie na radość, póki nie dowie się wszystkiego.

Gdy Ceres zbliżyła się do chaty, jej matka obróciła się i posłała jej ciepły uśmiech – a zaniepokojoną Ceres natychmiast ścisnęło w dołku. Ostatni raz, gdy matka uśmiechnęła się do niej w taki sposób – ukazując zęby, z rozpłomienionymi oczyma – Ceres czekała chłosta.

- Moja ukochana córko – odezwała się matka przesadnie miłym głosem, wyciągając do niej ręce z szerokim uśmiechem, który ściął krew w żyłach Ceres.

- To jest ta dziewka? – rzekł staruch z radosnym uśmiechem. Jego ciemne, paciorkowate oczy rozszerzyły się, gdy spojrzał na Ceres.

Z bliska Ceres byЕ‚a w stanie dostrzec kaЕјdД… zmarszczkД™ na skГіrze otyЕ‚ego mД™Ејczyzny. Jego szeroki, pЕ‚aski nos Е›ciД…gaЕ‚ na siebie uwagД™, a gdy starzec zdjД…Е‚ kapelusz, spocona Е‚ysa gЕ‚owa zalЕ›niЕ‚a w promieniach sЕ‚oЕ„ca.

Matka podeszЕ‚a do Ceres zamaszystym krokiem, odebraЕ‚a jej cebry i postawiЕ‚a je na wyschЕ‚ej trawie. JuЕј ten gest utwierdziЕ‚ Ceres w przekonaniu, Ејe coЕ› jest nie w porzД…dku, i to bardzo nie w porzД…dku. PoczuЕ‚a, jak z niepokoju Е›ciska jД… w doЕ‚ku.

- Poznajcie mą radość i dumę, moją jedyną córkę, Ceres – powiedziała matka, udając, że ociera łzę, której wcale tam nie było. – Ceres, to lord Blaku. Okaż należny szacunek swemu nowemu panu.

Ceres zakЕ‚uЕ‚o w sercu ze strachu. WciД…gnД™Е‚a gwaЕ‚townie powietrze. SpojrzaЕ‚a na matkД™ i wraz z niД… na lorda Blaku. Matka posЕ‚aЕ‚a jej uЕ›miech tak okrutny, jakiego dziewczyna nigdy wczeЕ›niej nie widziaЕ‚a.

- Panu? – zapytała Ceres.

- By ocalić nasza rodzinę przed skrajnym ubóstwem i publicznym upokorzeniem, wspaniałomyślny lord Blaku złożył mnie i twemu ojcu propozycję: sakwę złota w zamian za ciebie.

- Co takiego? – jęknęła Ceres, czując, jak cała sztywnieje.

- Bądź uprzejma jak zawsze i okaż lordowi szacunek – powiedziała jej matka, rzucając jej ostrzegawcze spojrzenie.

- Ani myślę – odparła Ceres, cofając się i wypychając w przód pierś. Była niemądra, że nie spostrzegła się od razu, iż człowiek ten jest handlarzem niewolników, a złoto było zapłatą za jej życie.

- Ojciec nigdy by mnie nie sprzedał – dodała przez zaciśnięte zęby. Jej przerażenie i oburzenie pogłębiły się.

Matka rzuciЕ‚a jej gniewne spojrzenie i chwyciЕ‚a jД… za ramiД™, aЕј jej paznokcie wbiЕ‚y siД™ jej w skГіrД™.

- Jeśli będziesz posłuszna, ten mężczyzna może pojąć cię za żonę, a byłoby to dla ciebie wielkie szczęście – wymamrotała.

Lord Blaku oblizał swe wąskie, spękane usta, a jego opuchnięte oczy chciwie wędrowały po ciele Ceres. Jak jej matka mogła jej to zrobić? Wiedziała, że matka nie kocha jej tak bardzo, jak jej braci – ale aż do tego stopnia?

- Marito – powiedział mężczyzna nosowym głosem. – Rzekłaś, że twa córka jest powabna, lecz nie wspomniałaś, iż jest tak niebiańskim stworzeniem. Ośmielę się stwierdzić, że nie widziałem dotąd kobiety o ustach bardziej soczystych i bardziej płomiennych oczach, i równie jędrnym i zachwycającym ciele.

Matka Ceres poЕ‚oЕјyЕ‚a dЕ‚oЕ„ na swym sercu z westchnieniem, a Ceres poczuЕ‚a, Ејe jeszcze chwila i zwymiotuje. ZacisnД™Е‚a dЕ‚onie w piД™Е›ci i wyrwaЕ‚a rД™kД™ z uЕ›cisku matki.

- Może powinnam poprosić o większą zapłatę, skoro tak przypadła wam do gustu – rzekła matka Ceres, spuszczając oczy ze smutkiem. – To wszak nasza jedyna, ukochana córka.

- Za taką piękność gotów jestem dużo zapłacić. Czy pięć sztuk złota więcej to właściwa zapłata? – zapytał.

- Bardzo lord hojny – odrzekła matka.

Lord Blaku ruszyЕ‚ wolnym krokiem do wozu po zЕ‚oto.

- Ojciec nigdy się na to nie zgodzi – wycedziła przez zęby Ceres.

Matka daЕ‚a groЕєnie krok w jej stronД™.

- Och, przecież to jego pomysł! – odwarknęła, unosząc brwi do połowy czoła. Teraz Ceres wiedziała już, że kłamie – zawsze tak robiła, gdy kłamała.

- Czy naprawdę sądzisz, że twój ojciec kocha ciebie bardziej niż mnie? – zapytała matka.

Ceres zamrugaЕ‚a, gЕ‚owiД…c siД™, cГіЕј to ma do rzeczy.

- Nie mogłabym nigdy kochać kogoś, kto uważa się za lepszego ode mnie – dodała.

- Nigdy mnie nie kochałaś? – zapytała Ceres, a jej gniew przerodził się w bezsilność.

KolebiД…c siД™ na boki, lord Blaku podszedЕ‚ do matki Ceres ze zЕ‚otem w dЕ‚oni i wrД™czyЕ‚ je jej.

- Twa córka warta jest każdej sztuki złota – powiedział. – Będzie dobrą żoną i da mi wielu synów.

Ceres zacisnД™Е‚a usta i raz po raz krД™ciЕ‚a gЕ‚owД….

- Lord Blaku przybędzie po ciebie o poranku, więc idź do chaty i zbierz swoje rzeczy – rzekła matka Ceres.

- Ani mi się śni! – krzyknęła Ceres.

- Zawsze taka byłaś, dziewko. Myślisz jedynie o sobie. To złoto – powiedziała matka, potrząsając sakwą przed twarzą Ceres. – wyżywi twoich braci. Utrzyma naszą rodzinę. Będziemy mogli pozostać w tej chacie i nareperować ją. Czy nie pomyślałaś o tym?

Przez uЕ‚amek sekundy Ceres przeszЕ‚o przez myЕ›l, Ејe jest samolubna, lecz zorientowaЕ‚a siД™, Ејe jej matka znГіw sobie z niД… pogrywa.

- Nie martwcie się, lordzie – rzekła matka Ceres, zwracając się ku lordowi Blaku. – Ceres usłucha. Trzeba tylko być wobec niej stanowczym, a staje się potulna jak owieczka.

Nigdy. Ceres przenigdy nie zostanie żoną tego mężczyzny ani niczyją własnością. I nigdy nie pozwoli swej matce ani nikomu innemu wymienić jej życia na pięćdziesiąt pięć sztuk złota.

- Nigdzie nie pójdę z tym mężczyzną – warknęła Ceres, posyłając mu pełne obrzydzenia spojrzenie.

- Ty niewdzięczna dziewko! – wrzasnęła matka Ceres. – Jeśli mnie nie usłuchasz, spuszczę ci lanie tak mocne, że nie będziesz mogła ustać na nogach. Do chaty, już!

Myśl o byciu schłostaną przez matkę przywołała straszne wspomnienia; wspomniała jej się ta okropna chwila, gdy miała pięć lat, a matka biła ją, aż pociemniało jej przed oczyma. Rany, które jej wtedy zadała, i wiele kolejnych, zagoiły się – lecz rany w sercu Ceres nigdy nie przestały krwawić. A teraz, gdy wiedziała już z całą pewnością, że jej matka jej nie kocha, serce pękło jej na dobre.

Nim zdoЕ‚aЕ‚a coЕ› odrzec, matka Ceres daЕ‚a krok naprzГіd i zdzieliЕ‚a jД… w twarz tak mocno, Ејe zadzwoniЕ‚o jej w uszach.

Z poczД…tku Ceres zaskoczyЕ‚a nagЕ‚a napaЕ›Д‡ i niemal ustД…piЕ‚a. Wtem jednak coЕ› wewnД…trz niej pД™kЕ‚o. Nie bД™dzie kuliЕ‚a siД™ juЕј ze strachu jak zawsze.

UderzyЕ‚a matkД™ w policzek z tak wielkД… siЕ‚Д…, Ејe kobieta zachwiaЕ‚a siД™ i upadЕ‚a na ziemiД™, wzdychajД…c z przeraЕјeniem.

Kobieta wstaЕ‚a z zaczerwienionД… twarzД…, chwyciЕ‚a Ceres za ramiД™ i wЕ‚osy i kopnД™Е‚a kolanem w brzuch. Gdy Ceres pochyliЕ‚a siД™ z bГіlu, matka uderzyЕ‚a jД… kolanem w twarz, a dziewczyna upadЕ‚a na ziemiД™.

Lord Blaku staЕ‚ i przyglД…daЕ‚ siД™ bГіjce szeroko otwartymi oczyma, chichoczД…c, najwyraЕєniej czerpiД…c z tego przyjemnoЕ›Д‡.

WciД…Еј kasЕ‚ajД…c i z trudem chwytajД…c powietrze po ataku, Ceres powoli wstaЕ‚a. RzuciЕ‚a siД™ z krzykiem na matkД™ i powaliЕ‚a jД… na ziemiД™.

Dziś się to skończy, myślała w kółko Ceres. Wszystkie te lata, gdy matka jej nie kochała, gdy odnosiła się do niej ze wzgardą, rozogniały jej gniew. Ceres raz po raz tłukła zaciśniętymi pięściami w twarz matki, łzy gniewu spływały jej po policzkach, a z jej ust dobywały się łkania, nad którymi nie potrafiła zapanować.

Wreszcie jej matka staЕ‚a siД™ bezwЕ‚adna.

Ramiona Ceres trzД™sЕ‚y siД™ z kaЕјdym szlochem, a wewnД…trz wszystko siД™ jej Е›ciskaЕ‚o. PodniosЕ‚a zaЕ‚zawione oczy na handlarza niewolnikГіw z jeszcze bardziej pЕ‚omiennД… nienawiЕ›ciД….

- Dobra z ciebie będzie żona – rzekł lord Blaku z podstępnym uśmiechem, po czym podniósł z ziemi sakwę ze złotem i zatknął ją za swój skórzany pas.

Nim Ceres zdołała zareagować, jego ręce już ją chwyciły. Złapał ją i wsiadł do wozu, szybkim ruchem rzucił ją na jego tył, jak gdyby była worem ziemniaków. Nie potrafiła odepchnąć potężnego mężczyzny. Jedną ręką trzymając przegub jej dłoni, a drugą chwytając łańcuch, mężczyzna rzekł:

- Nie jestem tak wielkim głupcem, by sądzić, że o poranku nadal byś tu była.

Ceres zerknęła na chatę, która przez osiemnaście lat była jej domem i do oczu napłynęły jej łzy, gdy pomyślała o braciach i ojcu. Musiała jednak dokonać wyboru, jeśli miała ocalić siebie, nim łańcuch znajdzie się na jej kostce.

ZebraЕ‚a wiД™c siЕ‚Д™ i jednym szybkim ruchem wyrwaЕ‚a rД™kД™ z uЕ›cisku mД™Ејczyzny, uniosЕ‚a nogД™ i z caЕ‚ych siЕ‚ kopnД™Е‚a go w twarz. Handlarz niewolnikГіw poleciaЕ‚ w tyЕ‚, wypadЕ‚ z wozu i potoczyЕ‚ siД™ na ziemiД™.

Ceres wyskoczyła z wozu i puściła się biegiem po zakurzonej drodze, oddalając się od kobiety, której przysięgła sobie nigdy więcej nie nazwać matką, i od wszystkiego, co kiedykolwiek znała i kochała.




ROZDZIAЕЃ CZWARTY


Otoczony rodziną królewską Thanos z trudem próbował zachować uprzejmy wyraz twarzy, ściskając w dłoni złoty kielich z winem – nie udawało mu się to jednak. Wcale a wcale nie chciał tu być. Nie cierpiał tych ludzi, swej rodziny. I nie znosił brać udziału w dworskich spotkaniach – szczególnie tych, które następowały po Jatkach. Wiedział, jak żyje lud, jak bardzo jest ubogi i dostrzegał, jak niemądre i niesprawiedliwe były tak naprawdę te pompa i wyniosłość. Oddałby wszystko, byle znaleźć się z dala od tego miejsca.

Stojąc u boku swych kuzynów – Luciousa, Arii i Variusa – Thanos nie próbował nawet włączyć się do ich rozmowy o błahych sprawach. Przypatrywał się za to gościom spacerującym po pałacowych ogrodach w swych togach i stolach, posyłającym innym fałszywe uśmiechy i sypiącym nieprawdziwe uprzejmości. Kilkoro spośród jego kuzynów obrzucało się wzajemnie jadłem, biegając po równo przyciętej trawie pomiędzy suto zastawionymi stołami. Inni odgrywali sceny z Jatek, które najbardziej im się podobały, śmiejąc się i drwiąc z tych, których stracili dzisiaj życie.

ByЕ‚y tu setki ludzi, pomyЕ›laЕ‚ Thanos, a ani jeden z nich nie byЕ‚ honorowy.

- W nadchodzącym miesiącu zamierzam nabyć trzech mistrzów boju – powiedział głośno Lucious, najstarszy spośród trójki jego kuzynów, ocierając z czoła krople potu jedwabną chustką. – Stefanus niewart był połowy tego, co za niego zapłaciłem i gdyby nie to, że już nie żyje, sam przeszyłbym go mieczem za to, że w pierwszej turze walczył jak dziewka.

Aria i Varius roześmieli się, lecz Thanosa nie rozbawiła jego uwaga. Nieważne, czy uważali Jatki za grę, czy nie, powinni okazać szacunek odważnym i tym, którzy zginęli.

- A czy widzieliście Brenniusa? – zapytała Aria, otwierając szeroko swe wielkie błękitne oczy. – Rozważałam, czyby go nie kupić, ale posłał mi zarozumiałe spojrzenie, gdy przypatrywałam się, jak się ćwiczy. Dacie wiarę? – zapytała, przewracając oczyma, i prychnęła.

- A do tego śmierdzi jak cap – dodał Lucious.

Wszyscy poza Thanosem znГіw siД™ rozeЕ›mieli.

- Żadne z nas nie postawiłoby na niego – powiedział Varius. – Choć wytrwał dłużej niż się spodziewaliśmy, jego sylwetka podczas walki była okropna.

Thanos nie potrafił już dłużej milczeć.

- Brennius miał najlepszą sylwetkę na całej arenie – wtrącił. – Nie rozmawiajcie o sztuce walki, gdy nie macie o niej najbledszego pojęcia.

Kuzyni zamilkli, a Aria wbiЕ‚a szeroko otwarte oczy w ziemiД™. Varius wypchnД…Е‚ pierЕ› do przodu i skrzyЕјowaЕ‚ na niej rД™ce, patrzД…c gniewnie na Thanosa. PodszedЕ‚ bliЕјej do niego, jak gdyby rzucajД…c mu wyzwanie, i napiД™cie pomiД™dzy nimi zgД™stniaЕ‚o.

- Cóż, nie dbam o tych zadufanych w sobie mistrzów boju – powiedziała Aria, stając pomiędzy nimi i łagodząc sytuację. Gestem przywołała chłopców bliżej i wyszeptała:

- SЕ‚yszaЕ‚am niewiarygodnД… pogЕ‚oskД™. JaskГіЕ‚eczka doniosЕ‚a mi, Ејe Ејyczeniem krГіla jest, by ktoЕ› z krГіlewskiej krwi uczestniczyЕ‚ w Jatkach.

Wszyscy wymienili niepewne spojrzenia i ucichli.

- Być może – odezwał się Lucious. – nie będę to jednak ja. Nie zamierzam rzucać mego życia na szalę dla głupiej gry.

Thanos wiedział, że byłby w stanie zwyciężyć większość mistrzów boju, lecz nie chciał zabijać innego człowieka.

- Po prostu boisz się śmierci – powiedziała Aria.

- Nieprawda – odparł Lucious. – Cofnij, coś powiedziała!

CierpliwoЕ›Д‡ Thanosa wyczerpaЕ‚a siД™. OdszedЕ‚.

Thanos spostrzegł, że jego daleka kuzynka Stephania przechadza się po ogrodzie, jak gdyby kogoś wypatrywała – najpewniej właśnie jego. Kilka tygodni wcześniej królowa rzekła mu, że Stephania jest mu przeznaczona, lecz Thanos sądził inaczej. Dziewczyna była równie zepsuta, jak reszta jego kuzynów i prędzej wyrzekłby się swego imienia, swego dziedzictwa, a nawet i miecza, niż ją poślubił. Była przepiękna, to prawda – miała złote włosy, mlecznobiałą skórę i krwiście czerwone usta – lecz jeśli jeszcze raz będzie musiał słuchać, jak mówi o niesprawiedliwości życia, chyba odetnie sobie uszy.

Thanos przyspieszyЕ‚ kroku, kierujД…c siД™ na obrzeЕјa ogrodu, ku krzewom rГіЕјy, unikajД…c spojrzeЕ„ zebranych. Jednak gdy tylko skrД™ciЕ‚ za rГіg, wyЕ‚oniЕ‚a siД™ przed nim Stephania. Jej brД…zowe oczy rozjaЕ›niЕ‚y siД™ na jego widok.

- Dobry wieczór, Thanosie – rzekła z promiennym uśmiechem, który przyprawiłby większość zebranych tu młodzieńców o szybsze bicie serca. Wszystkich, tylko nie jego.

- Dobry wieczór – odrzekł i ominąwszy ją szedł dalej.

Stephania uniosЕ‚a jednak stolД™ i ruszyЕ‚a za nim jak natrД™tna mucha.

- Czy nie uważasz za niesprawiedliwe, że… – zaczęła.

- Jestem zajęty – burknął Thanos surowiej, niż zamierzał. Dziewczyna westchnęła z oburzeniem. Thanos obrócił się ku niej. – Wybacz… Mam dość tych uczt.

- Być może przechadzka ze mną po ogrodzie poprawi ci humor? – powiedziała Stephania, podchodząc do niego i unosząc prawą brew.

ByЕ‚a to absolutnie ostatnia rzecz, na ktГіrД… miaЕ‚ ochotД™.

- Stephanio – rzekł. – Wiem, że królowa i twa matka uważają, że jesteśmy dla siebie odpowiedni, lecz…

- Thanosie! – dobiegł go jakiś głos za plecami.

ObrГіciwszy siД™ Thanos ujrzaЕ‚ krГіlewskiego posЕ‚aЕ„ca.

- Król prosi, byście dołączyli do niego teraz w altanie – powiedział. – Wy także, pani.

- Czy mogę spytać dlaczego? – zapytał Thanos.

- Wiele spraw wymaga omówienia – odparł posłaniec.

Thanos nie odbywał nigdy regularnych rozmów z królem i zastanawiał się, o co może chodzić.

- Oczywiście – powiedział.

Ku jego ogromnemu niezadowoleniu, rozpromieniona Stephania ujД™Е‚a go pod ramiД™ i razem ruszyli za posЕ‚aЕ„cem do altany.

Thanos spostrzegЕ‚ kilku doradcГіw krГіla i nawet nastД™pcД™ tronu zasiadajД…cych juЕј na Е‚awach i krzesЕ‚ach i uznaЕ‚ za nieco osobliwe, Ејe i po niego posЕ‚ano. Nie rzeknie raczej nic wartego uwagi, gdyЕј jego poglД…dy na temat imperialnej polityki rГіЕјniЕ‚y siД™ znacznie od wyznawanych przez wszystkich wokГіЕ‚ niego. Najlepiej zrobi, pomyЕ›laЕ‚ sobie, jeЕ›li nie bД™dzie siД™ wcale odzywaЕ‚.

- Cóż za urocza para – powiedziała królowa z serdecznym uśmiechem, gdy weszli do altany.

Thanos zacisnД…Е‚ wargi i poprowadziЕ‚ StephaniД™ na miejsce obok swego.

Gdy wszyscy juЕј usiedli, krГіl powstaЕ‚ i w altanie zalegЕ‚a cisza. Jego wuj miaЕ‚ na sobie siД™gajД…cД… kolan togД™, lecz podczas gdy togi innych byЕ‚y biaЕ‚e, czerwone i niebieskie, jego miaЕ‚a fioletowД… barwД™. ByЕ‚ to kolor przeznaczony jedynie dla krГіla. Jego Е‚ysiejД…cД… skroЕ„ zdobiЕ‚ zЕ‚oty wieniec, a policzki i skГіra wokГіЕ‚ oczu opadaЕ‚a pomimo tego, Ејe siД™ uЕ›miechaЕ‚.

- Lud jest niespokojny – rzekł powoli, z powagą. Rozejrzał się po wszystkich twarzach z władczością monarchy. – Nastał najwyższy czas, by przypomnieć im, kto włada tym królestwem i wprowadzić surowsze reguły. Od dziś podwajam dziesięciny od wszystkich gospodarstw i pożywienia.

WЕ›rГіd zebranych rozlegЕ‚ siД™ szmer zaskoczenia, a po nim potakiwania.

- Znakomita decyzja, najjaśniejszy panie – rzekł jeden z jego doradców.

Thanos nie wierzył własnym uszom. Podwoić podatki? Wiedział, jak żyje lud i że podatki, które teraz na nich nałożono wynosiły więcej, niż większość z nich mogła zapłacić. Widział matki, opłakujące utratę swych dzieci, które pomarły z głodu. Nie dalej jak wczoraj nakarmił bezdomną czteroletnią dzieweczkę, której pod skórą można było zliczyć wszystkie kości.

Thanos musiał odwrócić wzrok, w przeciwnym razie z pewnością sprzeciwiłby się temu szaleństwu.

- I wreszcie – powiedział król. – od teraz, by zdusić rodzącą się podziemną rewolucję, pierworodny syn każdej rodziny zostanie zarekrutowany do królewskiej armii.

Jeden po drugim zebrani zaczęli chwalić mądrą decyzję króla.

Thanos poczuЕ‚, Ејe wuj odwraca siД™ w koЕ„cu w jego stronД™.

- Thanosie – rzekł król. – Nie odezwałeś się słowem. Mówże!

W altanie zaległa cisza i oczy wszystkich zwróciły się na Thanosa. Młodzian wstał. Wiedział, że musi przemówić w imieniu wychudzonej dzieweczki, w imieniu pogrążonych w żalu matek, w imieniu tych, którzy nie mogli przemówić, tych, których życia zdawały się nie mieć żadnego znaczenia. Musiał przemówić za nich, gdyż jeśli nie on, nikt tego nie zrobi.

- Surowsze reguły nie zduszą rebelii – powiedział z łomoczącym w piersi sercem. – a jedynie ją rozniecą. Wzbudzanie w poddanych strachu i odebranie im wolności pobudzi ich jedynie do tego, by powstać przeciw nam i przyłączyć się do rewolucji.

Kilkoro spośród zebranych zaśmiało się, a inni zaczęli mówić między sobą. Stephania ujęła jego dłoń i próbowała go uciszyć, lecz Thanos wyrwał ją.

- Dobry król włada swym ludem miłością równo ze strachem – powiedział.

KrГіl posЕ‚aЕ‚ krГіlowej niespokojne spojrzenie. WstaЕ‚ i podszedЕ‚ do Thanosa.

- Thanosie, widzę, że nie brak ci odwagi – powiedział, kładąc dłoń na jego ramieniu. – Jednakże czy twój młodszy brat nie został zamordowany z zimną krwią przez tych, którzy, jak mówisz, sami sobie rządzą?

Thanos zagotował się ze złości. Jak wuj śmiał wspominać o śmierci jego brata tak niefrasobliwie? Thanos od wielu lat zasypiał, bolejąc nad jego utratą.

- Ci, którzy zamordowali mego brata, nie mieli dość jadła dla siebie – rzekł Thanos. - Zrozpaczony człowiek chwyta się rozpaczliwych środków.

- Czyżbyś poddawał w wątpliwość mądrość króla? – zapytała królowa.

Thanos nie mógł uwierzyć, że nikt inny nie sprzeciwia się temu pomysłowi. Czyżby nie dostrzegali, jak bardzo to niesprawiedliwe? Czy nie dostrzegali, że te nowe prawa jedynie podsycą rebelię?

- Ani na chwilę nie zdołacie przekonać ludu, że chcecie czego innego niż ich cierpienia i własnych korzyści – powiedział Thanos.

Przez zebranych przeszedЕ‚ szmer dezaprobaty.

- To ostre słowa, bratanku – powiedział król, patrząc mu w oczy. – Jeszcze chwila, a uwierzę, że sam pragniesz przyłączyć się do rebelii.

- A może już się do niej przyłączył? – rzekła królowa, unosząc brwi.

- Nie przyłączyłem się – odwarknął Thanos.

Napięcie w altanie zgęstniało i Thanos zorientował się, że jeśli nie będzie ostrożny, może zostać oskarżony o zdradę – którą karano śmiercią bez procesu.

Stephania wstała i ujęła jego dłoń – on jednak, poruszony jej wyczuciem czasu, wyrwał ją.

Stephania spochmurniaЕ‚a i spuЕ›ciЕ‚a wzrok.

- Być może wraz z upływem czasu dostrzeżesz słabość swych poglądów – powiedział król do Thanosa. – Nasze zarządzenie zostanie natychmiast wprowadzone w życie.

- Znakomicie – rzekła królowa z nagłym uśmiechem. – Przejdźmy zatem do drugiej sprawy, która wymaga omówienia. Thanosie, jesteś dziewiętnastoletnim młodzianem, a my, twoi monarchowie, wybraliśmy ci żonę. Postanowiliśmy, że poślubisz Stephanię.

Thanos zerknął na Stephanię, której oczy zaszkliły się od łez, a na twarzy odmalował się niepokój. Thanos był zaszokowany. Jak mogli żądać tego od niego?

- Nie mogę jej poślubić – wyszeptał, czując jak ściska go w dołku.

W ciЕјbie rozlegЕ‚y siД™ szepty, a krГіlowa poderwaЕ‚a siД™ tak szybko, Ејe krzesЕ‚o upadЕ‚o za niД… z trzaskiem.

- Thanosie! – krzyknęła, zaciskając opuszczone po bokach dłonie w pięści. – Jak śmiesz sprzeciwiać się królowi? Poślubisz Stephanię, czy ci się to podoba, czy nie.

Thanos spojrzaЕ‚ ze smutkiem na StephaniД™, ktГіrej po policzkach spЕ‚ywaЕ‚y Е‚zy.

- Czy sądzisz, że jesteś dla mnie zbyt dobry? – zapytała, a dolna warga jej zadrżała.

Thanos dał krok ku Stephanii, by pocieszyć ją jak tylko mógł, lecz nim zdążył do niej podejść, dziewczyna poderwała się i wybiegła z altany, łkając i zakrywając dłońmi twarz.

WyraЕєnie rozeЕєlony krГіl wstaЕ‚.

- Odrzuć ją, chłopcze – powiedział głosem nagle chłodnym i suchym, grzmiącym przez altanę. – a czeka cię przyszłość w lochu.




ROZDZIAЕЃ PIД„TY


Ceres pędziła, lawirując dróżkami grodu, aż poczuła, że nogi dłużej jej już nie poniosą, aż płuca zaczęły palić ją tak, że miała wrażenie, iż lada chwila pękną, aż miała całkowitą pewność, że handlarz niewolników nigdy jej nie odnajdzie.

Osunęła się wreszcie na ziemię w jednej z bocznych uliczek pośród śmieci i szczurów i otoczyła kolana rękoma. Po rozpalonych policzkach strumieniami spływały jej łzy. Ojciec wyjechał, matka zamierzała ją sprzedać – nie miała już nikogo. Jeśli pozostanie na ulicy i będzie na niej sypiała, umrze w końcu z głodu albo zamarznie na śmierć, gdy nadejdzie zima. Być może tak byłoby najlepiej.

Wiele godzin siedziała i płakała, aż opuchły jej oczy, a zmysły zmąciła rozpacz. Dokąd się teraz uda? Jak zdobędzie złoto, by przetrwać?

Upłynęło już wiele godzin, gdy zdecydowała się powrócić do domu, zakraść się do szopy, zabrać kilka mieczy, które tam pozostały i sprzedać je w pałacu. I tak spodziewali się jej dziś. W ten sposób zyska złota choćby na kilka dni, aż obmyśli lepszy plan.

Weźmie też miecz, który ofiarował jej ojciec, a który ukryła pod podłogą szopy. Tego jednak nie sprzeda, o nie. Musiałaby chyba spojrzeć śmierci w oczy, by oddać podarek od ojca.

RuszyЕ‚a biegiem do chaty, bacznie wypatrujД…c po drodze znajomych twarzy i wozu handlarza niewolnikГіw. Gdy dobiegЕ‚a do ostatniego pagГіrka, podkradЕ‚a siД™ za rzД™dem chat i wyszЕ‚a ostroЕјnie na pole, na paluszkach przemierzajД…c spieczonД… ziemiД™ i wypatrujД…c uwaЕјnie matki.

Poczuła ukłucie winy na wspomnienie o tym, jak ją pobiła. Nie chciała nigdy wyrządzić jej krzywdy, nawet po tym, jak okrutną okazała się kobietą. Nawet wtedy, gdy serce Ceres pękło tak, że nie dało się go już pozbierać.

StanД™Е‚a za szopД… i zajrzaЕ‚a do Е›rodka przez szczelinД™ w Е›cianie. Ujrzawszy, Ејe nikogo w niej nie ma, weszЕ‚a do ciemnego wnД™trza i zebraЕ‚a miecze. JednakЕјe w chwili, gdy miaЕ‚a unieЕ›Д‡ deskД™, pod ktГіrД… skryЕ‚a miecz, usЕ‚yszaЕ‚a dobiegajД…ce z zewnД…trz gЕ‚osy.

Gdy podniosła się i zerknęła przez niewielką szparę w ścianie, ku swemu przerażeniu ujrzała matkę i Sartesa, idących w kierunku szopy. Matka miała podbite oko i sińca na policzku. Widząc, że kobieta żyje i ma się dobrze, Ceres niemal się uśmiechnęła, wiedząc, że to jej sprawka. Cały gniew wezbrał w niej na nowo, gdy wspomniała sobie, że matka chciała ją sprzedać.

- Jak przyłapię cię na wynoszeniu Ceres jadła, wychłostam cię, słyszysz? – burknęła matka, mijając z Sartesem drzewo babki Ceres.

Sartes milczaЕ‚ i matka zdzieliЕ‚a go w twarz.

- Słyszysz, chłopaku? – powiedziała.

- Tak – odparł Sartes, patrząc w dół ze łzą w oku.

- A jeЕ›li kiedykolwiek jД… zobaczysz, przyprowadЕє jД… do domu, a ja spuszczД™ jej lanie, ktГіrego nigdy nie zapomni.

Ruszyli znГіw w stronД™ szopy i serce Ceres biЕ‚o nagle jak oszalaЕ‚e. ChwyciЕ‚a miecze i pomknД™Е‚a ku tylnemu wyjЕ›ciu najszybciej i najciszej, jak potrafiЕ‚a. W chwili, gdy wyszЕ‚a, drzwi z przodu szopy otwarЕ‚y siД™ z trzaskiem, a Ceres oparЕ‚a siД™ o zewnД™trznД… Е›cianД™ i nasЕ‚uchiwaЕ‚a. Rany na plecach po pazurach omnikota zapiekЕ‚y.




Конец ознакомительного фрагмента.


Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию (https://www.litres.ru/pages/biblio_book/?art=43696351) на ЛитРес.

Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.



Если текст книги отсутствует, перейдите по ссылке

Возможные причины отсутствия книги:
1. Книга снята с продаж по просьбе правообладателя
2. Книга ещё не поступила в продажу и пока недоступна для чтения

Навигация